piątek, 24 kwietnia 2015

PETELICKI Sławomir

W obliczu śmierci generała Petelickiego wypada się powstrzymać od sarkazmu, aczkolwiek Generał bardzo się starał być osobą publiczną, a ta funkcja zdejmuje parasol ochronny dla zwykłych śmiertelników. Trudno mi więc nie wspomnieć moich dawnych spostrzeżeń na temat dojmującej jego frustracji. Nie mógł się najwyraźniej pogodzić z odstawieniem na garnuszek emeryta. Tedy tu i ówdzie dało się słyszeć, że i jakiejś wojskowej ruchawce gotów jest przewodzić. Chodził więc nawet do Radia Maryja! Byle być, byle się gdzieś przydać. Tymczasem przydawał się w różnych radach nadzorczych na ten przykład, albowiem był to facet do wynajęcia – bo przecież GROM nie służył Polsce. (Jest nawet takie zdjęcie przedstawiające Petelickiego, jak się z oddaniem pręży przed jakimś umundurowanym dupkiem z Waszyngtonu). Dlatego jego lamentacje na temat stanu polskiej armii wydawały mi się zawsze operetkowym przedstawieniem, gdzie konieczny bas brzmi niechcianym falsetem.
I te przechwałki, że GROM (na zlecenie kowbojskiej terrorystycznej potęgi) "wyeliminował blisko pięciuset terrorystów"... (My decydujemy, kto jest terrorystą).

Zbrodnia i kara albo grom z jasnego nieba.

17 czerwca 2012

niedziela, 19 kwietnia 2015

KOPACZKA

Pospolite narzędzie do kupienia w każdym supermarkecie. Potrafi sama kopać na głębokość jednego metra bez żadnego zabezpieczenia, aczkolwiek 22 centymetry też uchodzi za długość pożądaną. Jednakże trudno dociec, czy jej dawny pracodawca uległ jej urokowi, bo dzisiejsza Kopaczka ma wyraźne kompleksy. Dlatego przejazd rosyjskich motocyklistów ("Nocne Wilki") przez polski katolicki Bantustan traktuje jako prowokację. Wnoszę tedy, że pomieniona w nagłówku  chce raz na zawsze pozostać dziewicą w zakresie intelektu. Będziemy więc mieli niebawem nową Matkę Boską...

W tej sytuacji nikogo nie powinno dziwić, że i ja już od dawien dawna wyję do księżyca.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

LICHO

Wedle dawnych wierzeń Zły Duch – jakże dotkliwie i namolnie przymocowany do naszych życiorysów. Licho jednak nigdy nie śpi, bo ma wciąż do wykonania złą robotę, której nikt inny sprostać nie jest w mocy.

Może tedy nie będzie pozbawione znaczenia tak frywolne przypomnienie, że zanim Gumka Majtek Sakiewicz przejął na warszawskim Majdanie "Gazetę Polską", dotychczasowy naczelny ssak Piotr Wierzbicki miał swoje publicystyczne tarło z panią redaktor Elżbietą Isakiewicz, która redaktorskie szlify zdobywała pod świetlistym znakiem Oleksandra Kwaśniewskiego primo voto Stolzmana, chociaż ja nie wierzę w tak nikczemne insynuacje.

Kiedy więc żoliborski harcerzyk z pomocą sił tajemnych spławił Piotra Wierzbickiego, ten – w słusznym urazie na niesprawiedliwość dziejową – popłynął prosto do Gazetki Wyborczej uskrzydlonej Adasiem M.
Tak więc jakaś siła tajemna tkwi w nazwisku: Isakiewicz, Sakiewicz, etc.

I jak tu nie być przesądnym?

(15 marca 2014)

sobota, 11 kwietnia 2015

RYSIA

To kocię pojawiło się znienacka. Późna jesień już była, a więc głód o tej porze to nie przelewki. I oto przebywałem sobie na moim niebotycznym dachu, a tu tak rozpaczliwy nagle krzyk słyszę Błotniaczki, że o mało nie dokończyłem żywota piętnaście metrów poniżej. Zbiegłem tedy, i jeszcze zobaczyłem u moich gołębi oblizującego się kota – przybłędę. A tu Błotniaczka z rozwianym włosem, niczym krzyk zduszony Edwarda Muncha, tylko niemym gestem mi wskazuje, że nasze gołąbki martwe są.
Kocisko, które chciałem natychmiast w odwecie zamordować, wyczuło jakoś moje mordercze zamiary i schowało się pod Kukuruźnika. A ja patrzę, że gołąbki jak najbardziej zdrowe są i nawet żadne pióro nie zostało im wyrwane. Za to słyszę z infernalnej przestrzeni rozpaczliwe miauczenie, dobywające się jednak wyraźnie spod Kukuruźnika. 

W następstwie takiego rozwoju zdarzeń, do późnej nocy siedziałem pod moją kamienną ścianą, przytulając małego kotka do piersi. Ja, oficjalny nieprzyjaciel kotów!
Kotka otrzymała moje imię, bo to jednak kot jest puszczański albo syberyjski. Musi to być więc przynajmniej tajny wysłannik prezydenta Władimira Putina.
Mniemam, że tzw. służby znikającej Rzeczypospolitej rozpracują bezinteresownie tego przebranego za kota rosyjskiego (ruskiego – jak kto woli) agenta!