poniedziałek, 28 grudnia 2020

MUTACJA

 Badacze pracujący nad ocaleniem ludzkości wykryli nieznane dotąd humanoidalne potworki. Charakteryzują się one szczególnie wysoką odpornością na rozwijanie w sobie umiejętności samodzielnego myślenia. Nie mają przy tym za grosz tak kiedyś cenionego dowcipu. Jednakże i oni w wyniku genowych mutacji małe mają szanse na ocalenie z powodu kilku trapiących ich infekcji, a to: 

Simonia vulgaris,  Choroba Dwóch Ewangelistów, Horbanidia objawiona, Grzesica postępująca, Gutoza ambiwalentna, Kraskawizna nakaźna, Niedzielica maniakalna,  Dworczyca chroniczna, Kaczyca natrętna.

niedziela, 27 grudnia 2020

SZARGIEJ Tadeusz

 Dzisiaj odszedł na Drugą Stronę mój Przyjaciel Tadzio. Znaliśmy się jakieś 40 lat. Zawsze zwracałem się do Niego z pełnym uszanowaniem hierarchii: Panie Tadziu. Z Jego odejściem zamyka się ostatecznie brama dawnych Suwałk. 

Schorowany był już nieco, i zawsze z przewrotną dumą pokazywał mi kilkustronicowe lekarskie opinie o swoim stanie zdrowia, którym musiał sprostać. Czytałem z trwogą te tabelki i nie umiałem nic powiedzieć poza tym, że wszyscy zmierzamy w tę samą stronę. Pan Tadzio patrzył na mnie w milczeniu i zaraz zmienialiśmy temat naszej rozmowy. Nie będzie więc od rzeczy zapisanie, że kochałem Pana Tadzia. A i u Niego miałem chyba jakąś skrytkę w Jego sercu. Ot, pewnego dnia, i jakby mimochodem, ofiarował mi własnoręcznie zrobiony kozik z dedykacją. Innym razem wyciągnął z szafy swoją skórzaną kamizelkę... Ja sam nie umiałem rozwikłać łączących nas przyjaznych myśli. Swoje odejście, które zapowiadał, odkładałem na zaś.

27 listopada Tadzio dzwonił do mnie, ale nic nie powiedział. Odkryłem ten telefon po tygodniu. Jeszcze tydzień minął i Tadzia odesłali do szpitala. Tam dopisali mu covidiańską morderczą atrapę i odseparowali od rodziny i przyjaciół. (Nie wiadomo więc, czy nie wysłali Tadzia na tamten świat przy pomocy respiratora.) Tadzio odszedł w milczeniu i samotności.  Zapewne do ostatniego tchnienia nie mógł uwierzyć, że o Nim zapomniałem.

A przecież nie było to aż tak dawno, kiedy zimową porą człapałem z determinacją do Suwałk z  zamarzniętej  Bronnej Góry dla reperacji mojego Garbusa. Tadzio witał mnie w warsztacie o fioletowym poranku w swoim zasmarowanym dokumentnie kombinezonie, który mógł stać o własnych siłach. Śmierć nie miała jeszcze prawa do istnienia. Wracałem już po nocy przez śnieżną Puszczę. Ech...

Panie Tadziu, do zobaczenia!