czwartek, 22 sierpnia 2019

GAGUCKA Maria


Matka moja, zamordowana przez Najświętszą Panienkę Królową Polski i jej katolickich wyznawców (lubo Jahwicznych  bałwochwalców) w 33 wiośnie życia. Kiedy umierała, kazano mi, dziewięciolatkowi, masować Jej stygnące serce. Na parapecie stała gipsowa morderczyni z uspokajającym uśmiechem. Obok paliły się świece, jako namiastka wiecznego ognia i złudnej nadziei, że owa matka rzekomego Zbawiciela ma jakąkolwiek moc sprawczą. (Dlatego zaniechano wszelkiego wołania o lekarską pomoc). Tedy - choć po latach - zgłaszam niniejszym do Prokuratury przypadek zatajonego morderstwa mojej matki, Marii Gaguckiej, urodzonej w Bronnej Górze na Polesiu, na której dokonano zbrodniczego szarlatańskiego eksperymentu autorstwa katolickiego fanatyzmu i ciemnoty. Wtedy właśnie, w te dni gasnącego światła, wszystko zostało załatwione i zatajone w imię czystego katolickiego sumienia - i wystawiono lipny akt zgonu. ...Choć pewnie, zanim nieodwołalnie umarła, jeszcze można było Ją uratować. Ona sama nie mogła już wezwać pomocy, bowiem rychło straciła przytomność, a ja z dziecięcą wiarą ufałem w mądrość dorosłych. (Ważniejsze jednak były modlitwy do figury zastygłej w majestatycznej pozoranckiej pozie.) ...O poranku próbowałem otworzyć Jej umarłe oczy.
Dlatego powiadam: Zgiń i przepadnij i od naszych wrót odstąp katolski fantomie. Ileż jeszcze chcesz krzywd wyrządzić w Naszym Kraju? Zgiń i przepadnij po stokroć i wszędzie, gdzie ścielisz swoje miazmaty, legnij wreszcie i sczeźnij, w proch cuchnący się obróć. A jeśli jeszcze gdzieś twoje truchło się ożywi - zdechnij zatruty przez własne wyziewy.
I niechaj Bogowie - w ostatniej scenie - przynajmniej moją Łzę przytulą. Widzowie niczego i tak nie zauważą.






Nutki pisane przez Marysię

Wszyscy otumanieni religijną emfazą i współwinni - już dawno nie żyją. Jednakże "żyje" jeszcze i wciąż ma się dobrze główna sprawczyni ofiarnego mordu na mojej Matce. To figura gipsowa pomalowana tandetnie, która zwodzi i ku śmierci prowadzi. A imię jej Matka Boża.
Sąd tedy z mojego oskarżenia i w imię równości wszystkich wobec prawa powinien odbyć się niezwłocznie. Oskarżona, tzw. Matka Boża (etc.) ma się stawić na rozprawę lub powinna zostać doprowadzona. Wyrok zdaje mi się oczywisty! Potem runą kościoły i plebanie. Klechy w pył wygnańczy gościńców się zamienią. I tylko Wisła trwać będzie  "z ramionami pod głową" ...



GIEWONT

Właśnie piorun walnął w Giewont i zmasakrował kilku turystów, w tym także dzieci. Najwyższy to czas, by krzyż żelazny z Giewontu znieść i przetopić w hucie na swoiste paciorki. Katole mogą się modlić na nizinach w ustronnych miejscach, bo to wstyd. Najwyraźniej znów Najświętsza Panienka - Królowa Polski miała swoich poddanych w głębokim poważaniu. Kuchnia tej Dobrodziejki przygotowuje niechybnie - jak to już drzewiej bywało - polski stos ofiarny.

GOULD Glenn

Gould - Wieczny Chłopiec. Aby nim pozostać upiłował nogi swego odrapanego i skrzypiącego, czyli ponad miarę zużytego krzesełka. Tedy klawiaturę miał tylko nieco powyżej brody, jak niegdyś, gdy nogami starał się sięgnąć do pedałów. Mruczał przy tym i podśpiewywał, co jest wskazówką, że grał tylko dla siebie i gwiazd. A te wyposażyły go w umiejętność pamięciowego rozwiązywania matematycznych operacji tak nieskończenie bliskich muzyce. Dlatego używał mowy ludzkiej bez żadnego powodzenia. Męczył tedy swoich przyjaciól wielogodzinnymi nocnymi telefonami. A oni zasypiali zasypywani jego monologiem. Kiedy budzili się po godzinnej drzemce - Gould wciąż do nich mówił niezrażony ich milczeniem, więc znów zasypiali. A on grał te swoje Wariacje Goldbergowskie, które Bach skomponował na dobre sny hrabiego Keyserlinga.
I ja wśród tych usypiających kaskad w kątku pod cudzym fortepianem dorastałem, ażeby znów w wieczny sen się obrócić. Gould dociągnął zaledwie do pięćdziesiątki - i miał ku temu wyraźny powód.


niedziela, 11 sierpnia 2019

CIUPCIANIE

W zamierzchłych czasach pojęcie to wytłumaczyła mi z szelmowskim błyskiem w oczach  pewna pół wieku z hakiem starsza ode mnie matrona, której seksualna inicjacja przypadała zapewne jeszcze na początek wieku dwudziestego. W młodzieńczym osłupieniu i wstydzie wysłuchałem więc sentencji o rubasznym sarmackim rodowodzie, co niewiasta owa przyjęła z prawdziwą satysfakcją:-"Lepiej ciupciać bez miłości, niźli kochać bez ciupciania"! - rzekła z filozoficzną zadumą. W zakończeniu tego erotycznego monodramu dodała  informację, że to babcia przekazała jej tę maksymę, kiedy była dorastającą jeszcze dziewicą  - na wzór i podobieństwo Najświętszej Panienki.
A wspominam tę historię dlatego, że ciupcianie  (z 14-letnią ukraińską dziewczynką przymuszoną do prostytucji) zasłużonej pierwszej sejmowej baletnicy "Penelopy" Kuchcińskiego w podkarpackim burdelu nosi wszelkie znamiona polackiej racji stanu, realizowanej przy udziale floty powietrznej, oddanej wspaniałomyślnie przez tubylców do dyspozycji chuci "Penelopy". 
Nie mają tedy racji utyskujący malkontenci, że ginie w narodzie tradycja. Ona wręcz zyskuje jeszcze bardziej wielowymiarowy kształt, bowiem dopełnia ją polityczna pornografia likwidatorów Rzeczypospolitej.

sobota, 3 sierpnia 2019

RABINI operacyjni

Termin użyty przez majora "Gromskiego", "Gozdawy" (Tadeusza Wardejn-Zagórskiego), w meldunku ze Starego Miasta w dniu 25 sierpnia 1944 roku: "Wśród rabinów operacyjnych (III-ka i II-ka) - dalszy wybuch pewności siebie i nonszalancji". Niedaleko był Delegat Rządu i świta.

Nie będzie więc od rzeczy wspomnieć i o tym, że generalnej pacynce  mało było warszawskiej hekatomby, bowiem w podniosłym generalskim nastroju wydała w dniu 23 sierpnia rozkaz (na szczęście zignorowany) rozpoczęcia powstania w Krakowie.
Bór-Komorowski był dobrym kawalerzystą, w co wierzę. Ale na jego szarżę zasłużył tylko jego koń!