W zamierzchłych czasach pojęcie to wytłumaczyła mi z szelmowskim błyskiem w oczach pewna pół wieku z hakiem starsza ode mnie matrona, której seksualna inicjacja przypadała zapewne jeszcze na początek wieku dwudziestego. W młodzieńczym osłupieniu i wstydzie wysłuchałem więc sentencji o rubasznym sarmackim rodowodzie, co niewiasta owa przyjęła z prawdziwą satysfakcją:-"Lepiej ciupciać bez miłości, niźli kochać bez ciupciania"! - rzekła z filozoficzną zadumą. W zakończeniu tego erotycznego monodramu dodała informację, że to babcia przekazała jej tę maksymę, kiedy była dorastającą jeszcze dziewicą - na wzór i podobieństwo Najświętszej Panienki.
A wspominam tę historię dlatego, że ciupcianie (z 14-letnią ukraińską dziewczynką przymuszoną do prostytucji) zasłużonej pierwszej sejmowej baletnicy "Penelopy" Kuchcińskiego w podkarpackim burdelu nosi wszelkie znamiona polackiej racji stanu, realizowanej przy udziale floty powietrznej, oddanej wspaniałomyślnie przez tubylców do dyspozycji chuci "Penelopy".
Nie mają tedy racji utyskujący malkontenci, że ginie w narodzie tradycja. Ona wręcz zyskuje jeszcze bardziej wielowymiarowy kształt, bowiem dopełnia ją polityczna pornografia likwidatorów Rzeczypospolitej.