Wobec profesora Michała Kleibera i Tereski Sukniewicz mam dług wdzięczności. I to taki wręcz niemożliwy do spłacenia. Dlatego jestem w trudnej sytuacji, skoro głos postanowiłem zabrać, albowiem Michał jest z takiej polskiej realitet, która jest mi najzupełniej obca.
A rzecz się sprowadza do zarzutu bywszego sekretarza i premiera, jakoby Michał nie odróżniał sensu od nonsensu.
Kiedy więc dzisiaj Prezes PAN podejrzewany jest publicznie o brak elementarnej umiejętności kojarzenia myśli durnych i bezdurnych — choć w niedalekiej przeszłości w rządzie owego sekretarza taką cechę posiadał — to mamy do czynienia z sugestią, że i premierzy znikającej Rzeczypospolitej mogą mieć poważne problemy z rozpoznaniem rzeczywistości.
Gdyby jednak Michał, specjalista w informatycznych grach i symulacjach, jeszcze i to zechciał po starej znajomości uczynić, aby mnie jakieś gnojki w Internecie nie prześladowały — gumując i "redagując" co się da... to i mój dług u Tereski i Michała mógłby nabrać jakiejś słowiańskiej, czyli bezinteresownej mocy. A zakneblowani w medialnym dwuszeregu literaccy internetowi fizjonomiści, mogliby nie tylko splendoru Rzplitej przysporzyć...