piątek, 16 września 2022

IWASZKIEWICZ Jarosław

 Moje najdawniejsze wspomnienia Iwaszkiewiczowskie zamarły w bardzo odległych czasach, kiedy jako ekstremalnie wybiedzone chłopię, stanąłem przed obliczem Pisarza Jarosława Iwaszkiewicza na ówczesnym kiermaszu książki, bo wtedy jeszcze tubylcy czytali książki. Pod pachą miałem pierwszy tom "Sławy i chwały", którą złośliwi komentatorzy przechrzcili na "Sławę i chałę". Nie znałem jeszcze wówczas tych ocen i byłem głęboko zanurzony w powieściowy wymiar. Kiedy stanąłem przed Iwaszkiewiczem z zaczytanym I tomem "Sławy i chwały" - kiedy inni dopiero co kupili świeży egzemplarz, ażeby uzyskać podpis sławnego Pisarza - Iwaszkiewicz wziął ode mnie ten tom porwany i zaczytany, złożył swój popdpis wiecznym piórem,  spojrzał na mnie boleśnie i nic nie powiedział. 

Po latach spotkałem się z Iwaszkiewiczem w redakcji "Twórczości", gdzie oczekiwałem pokornie na swój debiut. Opisałem już  ten incydent, więc nie będę się powtarzał. Jeszcze kilka lat minęło i pojechałem po śmierci Iwaszkiewicza do Domu w Stawisku. Dotykałem Jego garniturów w szafie i zasiadłem przy Iwaszkiewicza biurku. Na piętrze stały jeszcze Ich łóżka otulone Ich ciepłem, chociaż wiadomo, że w ostatnich latach Iwaszkiewicz sypiał tylko ze swoim psem, bo do Zwierząt miał wyraz szczególny. Nie wiem, czy był dobrym poetą, ale kiedy zwracał się do Sosny, by go ratowała przed ostatecznym unicestwieniem, tej Sośnie powierzał swoją ufność i wiarę, że nie ze wszystkim zostaniemy unicestwieni. Tako i ja powierzam moim Sosnom, Świerkom, Jesionom, Brzózkom i Modrzewiom moje Istnienie. Kiedy przyjdzie czas - one tylko za mną staną. A to dlatego, że tylko one widziały mój trud. A ten jest pogardzany w czasach ostatecznych.