"Kury wam szczać prowadzać, a nie politykę robić" — zagajał piernikowy wskrzesiciel Polski! I zasypiał zaraz na jakiejś kanapce snem sprawiedliwym, gdy karta w pasjansie odkryć mu nie mogła zawiłych planów bitewnych. A... to armaty chyba grają, czyli jesteśmy w grze... mamrotał do siebie wielki Wódz!
I co nam zostało z tych lat?
Ano ten żołdacki drylik, ten wąsik, ten pląsik, te ćwierć myśli na cholewie, ten Piątej Klepki Teatrzyk , słowotok zbawienny, szabelki czar; te epolety, te bzdety, onuce rwane na sztandary... Kozietulski w Afganistanie, Olbrychski jako mumia Wodza na planie i szeregowy inwalida wojenny na łasce ZUS!
"W Polsce naród musi złapać za widły, cepy, pały i powrozy" — powiada dzisiejszy wyznawca Wodza.
I wyrżnąć się nawzajem doszczętnie i bezmyślnie — dopowiada pan Gerwazy.
Kury to, zaiste, mądre ptaki. Nawet na szczanie dają się wyprowadzać.