Z panią Julią jechałem kiedyś moim zielonym wehikułem do Nieborowa. I, tak po drodze, opowiadałem jej o moim spotkaniu z Zarządcą od Poezji na ulicy Wiejskiej w Warszawie, gdzie u biurka w "Twórczości" wydawał poetyckie koncesje sam motocyklista Ziemowit Fedecki. Pani Julia w milczeniu wysłuchała mojej wspomnieniowej tyrady. I nawet mój wierszyk o Kazimierzu nad Wisłą, gdzie jej brat fotografik Edward Hartwig miał także swój udział, pozostawiła bez odpowiedzi. Na zakończenie opisałem w oszczędnych szczegółach mój rejs Wisłą z Warszawy do Kazimierza na wybudowanej przeze mnie łodzi żaglowej, gdzie towarzyszyły mi dwie książki: "W cieniu rozkwitających dziewcząt " — Marcela Prousta i "Apollinaire" — Julii Hartwig. Także ten wątek pani Julia zbyła milczeniem.
Potem wszakże starała się jednak rozmawiać z moją Zbroją, ale na żadne pytanie także nie uzyskała odpowiedzi.
Dlatego, co nikczemnie suponuję, nie są Poeci godni bezinteresownej uwagi ani pamięci.
Dlatego, co nikczemnie suponuję, nie są Poeci godni bezinteresownej uwagi ani pamięci.