Wśród ptaków, które Polski nigdy nie opuszczają, Sikorka — we wszelkich odmianach — jest szczególnie Polsce przychylna. A więc już od wczesnej jesieni dokarmiam moje ptaki. A to słoninką, a to ziarnami słonecznika, których piętnaście kilo na miesiąc ledwie wystarcza.
Ledwie zagwiżdżę z ranka, a już są! Zawsze i wszędzie!
A kiedy nie zagwiżdżę — wlatują do Domu lub w okienka stukają łapkami.
I pewnego razu, porą zimową, poszedłem z siekierą do Puszczy. Wokół nawet żadnego zwierza nie było. Przysiadłem więc strudzony pod ogołoconym z liści klonem — delektując się moją samotnością.
A tu, wśród gałązek, całe moje stadko sikorek za mną przyleciało, i także nad moją głową przysiadło!
Sikorka tedy, a nie majestatyczny orzeł, rozwija nade mną polską chorągiew!