sobota, 8 grudnia 2012

PALETA


Tej palety nigdy nie ośmielił się dotknąć mój pędzel. Przechowywałem z największym pietyzmem jej ścieraną codziennie strukturę farb i oleju lnianego. Paleta ta, sklejona z dwóch kawałków drewna, umiejętnie wyważona, obejmująca malarza swoim wdziękiem o wymiarach 75 cm x 35 cm  (co i wiele piersi nie jest w stanie objąć) — zawsze wydawała mi się bytem samoistnym. Malarz był zaledwie jakimś przydatkiem.

I otóż zdarzyło się, że odziedziczyłem tę paletę razem z fortepianem Aloisem Kernem, sztalugą i kuferkiem dla farb malarza Wąsika z ulicy Floriana w Skierniewicach, który poza tym, że był wybrańcem mojej ukochanej Zofii, był także przyjacielem malarza Lasockiego. A onże — jak mi to bajała Zofia filuternie — wynajęty był przez króla angielskiego do odmalowania najbardziej urodziwych krów z królewskich obór. Czynność tę uprawiał Lasocki znakomicie także dlatego, że Zeusa koncept dla siebie wykorzystywał i często przemieniał się w byka. I ta właśnie paleta malarza Lasockiego jest własnością. A kim był w istocie Kazimierz Lasocki malarz — coraz trudniej doszukać się we wszelkich encyklopediach.