Słownikowe znaczenie tego słowa jest dość pospolicie znane. Aliści w słownikach nie występuje już czekoladowy duplikat, które to miano zawłaszczył sobie w samouwielbieniu czekoladowy prezio Dzikich Pól, który dorobił się — zaiste nie tylko w moich oczach — zaszczytnego miana zbrodniarza wojennego, podpadającego ze wszech miar pod europejską jurysdykcję, wsławioną co prawda zamordowaniem serbskiego prezydenta Milosevica. (Bo przecież wszem i wobec powinno być wiadome — kiedy Milosevic powołał na świadka obrony prezia USA — że jego dni będą policzone).
Dziwna to wszak wojna, gdzie na oślep masakruje się z zapamiętaniem rosyjską ludność, a medialne szczekaczki — przepraszam psy — masakrują polską tożsamość. A jeszcze są i tacy, którzy w katolskim uniesieniu, na katolickiej mszy, przyjmują opłatek wypieczony z makulatury "Gazety Polskiej"— albo innych nadających po polsku mediów.