Mam tych siodeł sześć i pół. To pół to dlatego, że jest to bardzo stare siodło bez terlicy, z tybinkami podszytymi filcem, z długimi przystułami, czyli dla krótkiego popręgu. Siedzi się jak na oklep, tyle że w strzemionach. Niestety, wszystkie te siodła są produkcji niemieckiej. Co nie znaczy, że Polanie siodeł robić nie umieli. Ale nawet moje pierwsze siodło sprzed lat było oficerskim siodłem austriackim, z przytwierdzonymi pod tylnym łękiem szlufkami do zamocowania sakw, koca lub worka na obrok. Kupiłem je od Wacława Chadaja, żoliborskiego siodlarza, od którego dowiedziałem się o Katyniu z wielu szczegółami, boć jeszcze smarkaty byłem. Tak bardzo mną te wiadomości wstrząsnęły, że dostałem gratis puśliska z chromowej skóry. Jakimś cudem siodło owo pasowało na moją klaczkę, która wtedy jeszcze się nie narodziła.
A więc pierwsze to siodło Sommer, drugie to Görtz, trzecie to Passier, czwarte to Kieffer, piąte to Kloster Schönthal, szóste to Stübben, no i ta połówka bez nazwy, antykwaryczna. Sommer i Görtz mają przedłużone poza tylny łęk ławki, a więc do dłuższych wędrówek zdatne.
Wielu nazywa polskie siodło wojskowe wz.25 lub jego rozwinięcie wz.36 (jednak protoplastą tych siodeł było angielskie siodło Universal Pattern 1902, jeszcze dość powszechnie używane w kawalerii II Rzeczypospolitej) w które była wyposażona nasza kawaleria we wrześniowych bojach — kulbaką. Otóż nie była to kulbaka, bo, jako rzecze Kitowicz, kulbaka była turecka. Był, i owszem, jeszcze łęk i drewniany jarczak dla młodzieży, która to nazwa wzięła się zapewne stąd, że tak nazywano u Sarmatów jednoroczne bobry. — A więc skrzypiąca kulbaka, którą husarze potrzebowali, — "siodła one usarskie" — była włosiem wyściełana i suknem albo czarną skórą powleczona, ze szczególnie wysokimi łękami dla mocnego oparcia w bitewnych zapasach. Okucia łęków były mosiężne. Kawaleria II Rzeczypospolitej inne już gusta miała.
Mam więc tych siodeł sześć i pół. Ale najbardziej wspominam to moje oficerskie austriackie siodło, gdy z moją klaczką Strzałką szedłem w upale pustą drogą, owinąwszy jej głowę moją koszulą i oczekując od Niebios zmiłowania dla mojego konika — a Strzałka umierała mi co kilkadziesiąt kroków kładąc się z bólu na ziemi, bo polskiej katolickiej wiary niewiasta wsypała Strzałce do owsa w okolicach Kadzidła trutkę na szczury - zapewne w odwecie za moje sieroctwo.
Niechaj jej kości nie zaznają spoczynku!
I oto mój sąsiad narzeka, że siodło na jego koniu się nie trzyma, bo koń ma kłąb znikomy. Więc wymienić konia chce. Tedy powiedziałem, że kolejność jest odwrotna. Siodło pasuje się do konia — a nie konia do siodła.