Pierwowzór i natchnienie Kici Koci Mirona Białoszewskiego. Wywodzi się z domu Pfeffer i drukarni Wierzbickich. Ojciec, Niemiec z Turyngii, ukrywał się podczas niemieckiej okupacji przed Niemcami. Grał na fortepianie, niemieckim niestety.
Razu pewnego Kicia miała do mnie słabość i podarowała mi ten fortepian. Teraz pewnie żałuje, choć fortepian to marny, w dodatku stoi wciąż w jej domu.
Z Kicią wiele jest problemów, ale najważniejszy, mimo różnicy pokoleń, tkwi w ocenie Powstania Warszawskiego. Ogólnie rzecz biorąc Kicia hołduje tej historycznej wizji, która powstaniowej hekatombie chce zawdzięczać PRL i znajomość języka polskiego. Uprawianie takiej polityki historycznej zawsze wywoływało mój opór, co Kicię doprowadzało nieodmiennie do ogłaszania stanu wojennego, w celu ratowania się z opresji.
Podczas Powstania Kicia, jako dorastająca panienka, przebywała na letnisku wśród podwarszawskich wydm i sosen. Nawet tam jednak wiatr przywiał nadpaloną stronicę książki z płonącej Warszawy. Na tej podstawie Kicia mówi o sobie: My, Dzieci Powstania!
Rzeczywiście, Kici rówieśnicy rzucali w czołgi butelki z benzyną, ginęli i nosili sprzeczne meldunki.
I tego Kicia mi już chyba nigdy nie wybaczy!
(Dopisane 5 stycznia 2019)
Spełniły się moje przeczucia i oto Kicia sprzedała fortepian swojego ojca, usprawiedliwiając się przede mną swoim "ZAMROCZENIEM" w chwili podarowania mi owego instrumentu. Muszę przyznać, że idea ta zrodziła się w głowie Henryka Błachnio, a Kicia jedynie podpisała darowiznę bez żadnej odpowiedzialności za swoje czyny, co zdaje się potwierdzać nieśmiertelną niewieścią płochość. Teraz Kicia tryumfalnie podała mi do wiadomości, że ów fortepian stoi w PAŁACU, czym Kicia Kocia jednoznacznie potwierdza swoją miłość do arystokracji, która ma tyle wdzięku, że może mi bezkarnie obsrywać na mój koszt moje pióra i niezbyt udatnie udawać, że umie grać na Kici fortepianie. Tego rodzaju bezinteresowny udział w tworzeniu narodowej i - niechybnie - katolickiej kultury narodowej, zawsze wywoływał moje rozrzewnienie. Kiedy więc niektórzy z nas starają się pozbierać rozsypane pióra Orła Bielika - który nad Bronną Górą wciąż i mimo wszystko kołuje - wspomnienie fortepianowej klawiatury jest jak znalazł, bo przecież fortepian to po Chopinie narodowa wykałaczka przy usuwaniu resztek polskiego sumienia, które znajduje dla siebie wszelkie usprawiedliwienia.
Razu pewnego Kicia miała do mnie słabość i podarowała mi ten fortepian. Teraz pewnie żałuje, choć fortepian to marny, w dodatku stoi wciąż w jej domu.
Z Kicią wiele jest problemów, ale najważniejszy, mimo różnicy pokoleń, tkwi w ocenie Powstania Warszawskiego. Ogólnie rzecz biorąc Kicia hołduje tej historycznej wizji, która powstaniowej hekatombie chce zawdzięczać PRL i znajomość języka polskiego. Uprawianie takiej polityki historycznej zawsze wywoływało mój opór, co Kicię doprowadzało nieodmiennie do ogłaszania stanu wojennego, w celu ratowania się z opresji.
Podczas Powstania Kicia, jako dorastająca panienka, przebywała na letnisku wśród podwarszawskich wydm i sosen. Nawet tam jednak wiatr przywiał nadpaloną stronicę książki z płonącej Warszawy. Na tej podstawie Kicia mówi o sobie: My, Dzieci Powstania!
Rzeczywiście, Kici rówieśnicy rzucali w czołgi butelki z benzyną, ginęli i nosili sprzeczne meldunki.
I tego Kicia mi już chyba nigdy nie wybaczy!
(Dopisane 5 stycznia 2019)
Spełniły się moje przeczucia i oto Kicia sprzedała fortepian swojego ojca, usprawiedliwiając się przede mną swoim "ZAMROCZENIEM" w chwili podarowania mi owego instrumentu. Muszę przyznać, że idea ta zrodziła się w głowie Henryka Błachnio, a Kicia jedynie podpisała darowiznę bez żadnej odpowiedzialności za swoje czyny, co zdaje się potwierdzać nieśmiertelną niewieścią płochość. Teraz Kicia tryumfalnie podała mi do wiadomości, że ów fortepian stoi w PAŁACU, czym Kicia Kocia jednoznacznie potwierdza swoją miłość do arystokracji, która ma tyle wdzięku, że może mi bezkarnie obsrywać na mój koszt moje pióra i niezbyt udatnie udawać, że umie grać na Kici fortepianie. Tego rodzaju bezinteresowny udział w tworzeniu narodowej i - niechybnie - katolickiej kultury narodowej, zawsze wywoływał moje rozrzewnienie. Kiedy więc niektórzy z nas starają się pozbierać rozsypane pióra Orła Bielika - który nad Bronną Górą wciąż i mimo wszystko kołuje - wspomnienie fortepianowej klawiatury jest jak znalazł, bo przecież fortepian to po Chopinie narodowa wykałaczka przy usuwaniu resztek polskiego sumienia, które znajduje dla siebie wszelkie usprawiedliwienia.
"Ujeżdżanie Henryka przez Kiciunię"