piątek, 5 sierpnia 2022

KUBOTA , Urban albo Ćwikliński

 Od lat mam takie marzenie, aby mieć traktor lub zwyczajny malutki ciągnik dla zaspokojenia moich wieśniaczych fantasmagorii. I otóż tyle wykryłem, że najbardziej moim wyobrażeniom sposobna jest Kubota, traktorek japońskiej proweniencji, która ocalała po hamerykańskim ataku jądrowym na japońskie miasta.Tak więc Kubota B 7100, 4x4, z wałkiem wom, spełnia moje marzenia w całkowitości. Jest jeszcze dość zacny traktorek czeskiej produkcji tz4 , ale moja wiara dla samurajskiego miecza ma trudne do negacji zapewnienia. Jestem więc w rozkroku. Czy ktoś poda mi rękę, ażeby mnie z tej toni wyzwolić? Szczególnie liczę na niejakiego Ćwiklińskiego z redakcji tygodnika "NIE". Otóż ten Ćwikliński, nie mając wiele do powiedzenia, pozwolił sobie na redaktorskie impertynencje wobec ambasadora Federacji Rosyjskiej w Polsce, Siergieja Andriejewa.  Facio się wzniósł aż tak nad poziomy, że w sposób naturalny naszczał na swój wizerunek, który to redaktor Urban podnosi na wyżyny oferując mu redaktorskie biurko, by ten mógł ambasadorowi prawić  zgodnie z duchem polackiej bieżączki, boć przecie wszyscy to wiedzą, że nie ma na świecie gorszego Zła aniżeli Jego Imperatorska Mość Putin. Związek między traktorkiem a Ćwiklińskim jest taki, że  każda metafora na opisanie Ćwiklińskiego i jemu podobnych wydaje się tyleż głupawa co i wystarczająca.