Lód marcowy — jak statek białogłowy.
W dawnej Polszcze białogłowy nie wszędzie przystęp miały. Mogły co najwyżej w alkowie szanse swoje wyrównać. Na co dzień zajmowały się rwaniem pierza z upadłych aniołów, przędzeniem nici i farbowaniem tkanin, tkaniem całunów i w izbie czeladnej porządek starały się utrzymać: a podczas biesiad i tańców niestałość swoją wdzięczną sekretnie próbowały. Co bardziej doświadczone i przebiegłe, w tajemnym świecie trujących ziół i zaklęć przebywały, w wosku rzeźbiąc nakłuwane szpilką do włosów ofiary.
Dzisiaj stan niewieści takie swawole czyni, że nie tylko parytetów się domaga, ale zarzut antyfeminizmu jak czarną polewkę wszystkim wojom i kmieciom serwuje, co doprawdy jest umysłowym bluźnierstwem, brakiem wyobraźni i pokrętną insynuacją.
Pod taką suknią każda brednia łatwo się zmieści, co inne poszukiwania skutecznie wyklucza.