To przecież jest jasne, że powołując się na założyciela bolszewizmu w obronie ludzi pracy, nie popełniliśmy grzechu intelektualnego matactwa. Także dzisiaj Lenin wydaje się wiecznie żywy i różnymi drogami wrócić może do serc i umysłów dyżurnych apologetów różnych izmów. Ostatecznie wszystkiemu winny jest batiuszka Stalin, bo Lenina otruł, a w latach trzydziestych ubiegłego wieku zabronił wydawania dzieł Marksa, bo mu się teoria z praktyką zaczęły nazbyt rozjeżdżać.
Także i nasi naukowcy, a szczególnie pisarze, aktorzy (komedianci) i artyści, którzy dość powszechnie włazili władzy ludowej do tyłka dla własnych przyziemnych korzyści, mają teraz okazję skorzystania z tej swoistej naukowej metody rozdrobnienia dobra i zła na molekuły, z których jest zbudowany moralny relatywizm.
Tak więc widać, że bieda zanikać może sama przez się, w naturalnym procesie ustania walki klasowej i ubocznego efektu połączenia się dobra i zła, światła i ciemności, ognia i wody — w jeden organizm.