sobota, 14 kwietnia 2012

HARTWIG Julia

Z panią Julią jechałem kiedyś moim zielonym wehikułem do Nieborowa. I, tak po drodze, opowiadałem jej o moim spotkaniu z Zarządcą od Poezji na ulicy Wiejskiej w Warszawie, gdzie u biurka w "Twórczości" wydawał poetyckie koncesje sam motocyklista  Ziemowit Fedecki. Pani Julia w milczeniu wysłuchała mojej wspomnieniowej tyrady. I nawet mój wierszyk o Kazimierzu nad Wisłą, gdzie jej brat fotografik Edward Hartwig miał także swój udział, pozostawiła bez odpowiedzi. Na zakończenie opisałem w oszczędnych szczegółach mój rejs Wisłą z Warszawy do Kazimierza na wybudowanej przeze mnie łodzi żaglowej, gdzie towarzyszyły mi dwie książki: "W cieniu rozkwitających dziewcząt " — Marcela Prousta i "Apollinaire" — Julii Hartwig. Także ten wątek pani Julia zbyła milczeniem.
Potem wszakże starała się jednak rozmawiać z moją Zbroją, ale na żadne pytanie także nie uzyskała odpowiedzi.

Dlatego, co nikczemnie suponuję,  nie są Poeci godni bezinteresownej uwagi ani pamięci.