piątek, 29 maja 2015

NEHREBECKA Anna

Niegdyś komediantka udająca subtelną pańcię. Dzisiaj kaprawa figura sycząca i złorzecząca z pleśnią na oczach. Produkt zastępczy aktorskiej trupy. Mimo to zdołala wyseplenić publicznie, że ledwie co wybrany prezydent Polski Andrzej Duda – jest chłystkiem. Wszyscy debile i zdradziecka sprzedajna szajka są teraz zobowiązani klaskać – aż do utraty sił. Bilety wyprzedane! Reklamacji nie uwzględnia się!

poniedziałek, 25 maja 2015

PALIKOT Janusz

Postać nietuzinkowa, więc można na niej bezkarnie wypisywać wszelkie androny. Mój ulubiony Mistrzunio felietonu i jakże znany z precyzyjnego języka Stanisław Michalkiewicz, wyzwał na ten przykład Palikota od skurwysynów. Wprawdzie i ja stałem się niechcący ulubionym przez Michalkiewicza autorem, ale nie jestem jeszcze na tyle sprzedajny, by nie wytknąć Mistrzuniowi banalnego i oczywistego językowego nonsensu. Bo właściwie dlaczego obraża Michalkiewicz matkę Palikota? Hę?!
Jeśli zaś o samego Palikota idzie, to pozostanę wierny starej sentencji, że lepiej z mądrym zgubić, niźli z głupkiem znaleźć. A jeśli ktoś w polityce szuka moralnych wskazówek, powinien natychmiast się wykastrować i oddać służbie w ośrodku dla ułomnych i wycofanych z obiegu politycznych paralityków. Będziemy mieli przynajmniej chór kastratów, który zaśpiewa Bogurodzicę!

niedziela, 24 maja 2015

LISIEWICZ Piotr

Czyli Piotr i Paweł – zasłużeni chrześcijańscy propagandyści. Jak jeden jest zatrudniony w gazetce barona chazarskiego Kronenberga – którą dowodzi akurat Gumka Majtek Sakiewicz – to drugi ma etat jako szef gabinetu prezydęta Komorowskiego. Tak więc role są wyrażnie już wcześniej rozdane ku uciesze zidiociałych katolickich statystów, którym się wydaje, że poza konfesjonałem mają cokolwiek do powiedzenia. I tu przypomnieć sobie także wypada niejakiego  Kurskiego, który przy pomocy brata z Wyborczej Gazetki trwa tam, gdzie na wszelki wypadek być powinien!

W tytułowym przypadku to zaledwie mefistofeliczny redaktorek z kucykiem oderwanym od ogona! I ten głos skrzekliwy, którego nie udało się ukryć...

środa, 13 maja 2015

SKARPETKI Brauna

Te twoje teksty nie sięgają nawet do skarpetek Grzegorza Brauna – wykrztusił w zapalczywym katolskim natchnieniu sługa boży zawistnik Jerzy P. Jak więc widać, mozolne używanie stalówki nijak się ma do odpowiednio i uporczywie nagłośnionego ględzenia przy mikrofonie, gdzie dokonania innych autorów przedstawia się jako własne objawienia.
Jednakże dało się przy okazji wyborów zauważyć, że katolicki fundamentalizm w aerozolu rozpylony w osobie Brauna (ksywa "Referent") nie ma jakoś wzięcia. Jak Swarożyc tchnie, to może wrócą pogańskie dobre czasy.

wtorek, 12 maja 2015

KUKIZ Paweł

Zatrzęsła się polityczna estrada tzw. III Rzeczypospolitej, bo oto wbiegł na nią Czarny Koń w masce Pawła Kukiza. Nic to, że przyśpiewywał głuptacko na kijowskim Majdanie, nic to, że gada jakże często od rzeczy, które poświadczają jego naiwną polityczną rzecz... Nic to – albowiem ludziska powierzyli mu swoje głosy wyłącznie dlatego, że mu zaufali! Przecież tubylczy tłumek nie ma żadnych intelektualnych narzędzi, by rozpoznać, która myśl akurat mądrością jest do powszechnego użytku! Tedy na nic się tu zdają akrobatyczne umysłowe figury. 

czwartek, 7 maja 2015

BOJKOT

Wprawdzie tak czasem bywa, że bojkot zdaje się być jedynym honorowym sposobem zaznaczenia niezłomnego Ducha, jednakże przy okazji dajemy świadectwo słabości, co raczej spotka się nie tylko z drwiącym grymasem strony przeciwnej – bo ona do innych wartości jest przyspawana – ale także będą to rozczarowane miny własnych zwolenników. Tak więc jest to manifestacja na tyle skuteczna, by podkreślić nasze skłonności samobójcze.
Bojkot wyborów prezydęckich zdaje mi się więc niefortunnym pomysłem w takich okolicznościach przyrody, które wskazują na ich szczególny statystyczny i referendalny charakter!
Za chwilę prezydęckie będą wybory. Daj głos, Polaku! Za chwilę Twój głos nikomu nie będzie potrzebny!

sobota, 2 maja 2015

BOBOLÓWKA

Tydzień przed prezydęcką rzeżączką albo kolejną rzezią Pogan, spłynąć zechciała na Motłoch światłość jakaś wiekuista, albowiem proboszcz tej parafii Andrzej Duda, ogłosił był wreszcie z ambony z właściwym sobie charyzmatycznym wdziękiem – i nie owijając w bawełnę – swoje prezydęckie aspiracje. Miejsce to było o tyle właściwe, że jako długoletni ministrant pobierał w kruchcie lekcje retoryki i tak mu ta rola przypadła do gustu, że nie tylko postarał się u prezesa o namaszczenie na Najwyższy Urząd, ale i szaty liturgiczne na barki włożył w słusznym przekonaniu, że ta mistyfikacja wyniesie go do tabernakulum, tego świętego dla katoli puzderka, bo katolacy już dawno zatracili słowiańską tożsamość, a więc  prezydęcka monstrancja Dudy niechybnie zegnie im kolana.

I tu trzeba przywołać innego prezydęckiego aspiranta o ksywce "Referent", który legitymuje się imieniem i nazwiskiem, przybierając małodusznie postać Grzegorza Brauna. Osiągnął on już taką granicę śmieszności, że nawet słowiańskie nimfy z litości, pospołu z katolickimi klechami, unoszą tego pretendenta do Najwyższego Urzędu nad zatrutymi bagniskami, gdzie błyskają zwodnicze ogniki.
Owóż ten reżyser zbiorowych emocji – przed egzekucją – także podsuwa krzyż skazańcom do pocałowania, za nic mając zamęczonego w okrutnych męczarniach przez kościelną katolicką jurysdykcję Kazimierza Łyszczyńskiego, który ośmielił się w swoich prywatnych zapiskach wątpić w boskie posłanie mitycznego Jezusa, wskazując na jego instrumentalne wykorzystanie.

Bobolówka – czyli trupi zaduch!