czwartek, 26 listopada 2020

KOŚCIUSZKO Tadeusz

 W sobotę 26 listopada 1796 r. (tydzień po śmierci Katarzyny II) car Paweł I odwiedził Kościuszkę w Pałacu Marmurowym. Przywitał go słowami: Przyszedłem, mój Generale, wolność ci przywrócić. 

Pojmany w krzakach podczas ucieczki z pola przegranej już bitwy pod Maciejowicami, Naczelnik spadł z konia, a otrzymawszy wiele jakoby poważnych ran, duchowi swemu niezłomnemu zawierzył, który nie  pozwolił przenieść Naczelnika w Zaświaty. (Zwykły żołnierz trupakiem zwykłym i obdartym by pozostał). (Generał J.H.Dąbrowski: "Gdy Kościuszko wpadł w ręce Moskalom, miał udo kulą przeszyte, głowę szablą rozciętą i 5 albo 6 ran od bagnetu"). Tedy tak heroiczny Naczelnik Generał dla większej wiarygodności swego pokonanego męstwa stracił na wszelki wypadek przytomność, coby go nie posądzano w przyszłości o nadmierną troskliwość o własny tyłek. A i Czartoryskich, którzy wpakowali w reklamę Kościuszki sporo dukatów, też nie wypadało zawieść nazbyt drastycznie. (Ostatecznie czekała przecież na Kościuszkę powabna zapłata). Tak więc Naczelnik przyjął na swoją głowę cięcie pałaszem korneta Fiodora Łysenki (Lisienki) i dla pomyślności Rzplitej znów zapadł w omdlenie. Nie była to jego ostatnia sromota, bo wedle śledztwa zarządzonego przez Rosjan, Łysenko "śmiał zranić wodza naczelnego bez oporu z jego strony", za co został postawiony przed sądem wojennym. Tak poraniony i bez ducha Naczelnik popadł był w niewolę. Nie omieszkał jednak przed tym aktem wyszeptać: Jam Kościuszko! Co zostało zakomunikowane generałowi Iwanowi Ostafiewiczowi  Fersenowi jako radosna nowina. Onże sam wydał wkrótce ucztę, gdzie pił zdrowie generalskich jeńców.

Po tej maciejowickiej dygresji wypada przejść do konkretów. Naczelnik w niewoli kazał sobie przysłać z Warszawy bieliznę i szlafrok chiński, pościel i buty zimowe, tabakierkę i tabakę,  pieniądze i zegarek. ( I, na wszelki wypadek, znów stracił przytomność po wydaniu takich poleceń). Ale i tak przysłano  nieco więcej, a to: 3 surduty, kaftanik atłasowy, 2 szlafroki, 20 par spodni, w tym 4 pary spodni kaszmirowych, 33 koszule i 23 pary ciepłych gaci, żupan biały sukienny, 3 baranie kożuchy i szlafmycę, 5 par butów wysokich, 18 par pończoch jedwabnych, 7 krawatów... (lista jest długa, a zwieńcza ją wygodny powóz).

A tymczasem szły na wschód paradne karoce polskich magnatów wyładowane wojennym łupem. Jechały w nich żony i nałożnice, służące i kucharki. "Sam Fersen paradował w karecie sześciokonnej zabranej Czartoryskim z Puław. Obok niego siedziała szesnastoletnia dziewczyna", tak piękna i swawolna, że postronnych bolały zawistne serca. I w ten sposób dogorywało serce Rzeczypospolitej. Sam Kościuszko niewielkie miał o tym pojęcie!

W tym kontekście pewnego znaczenia nabiera buchalteria. Generał Kościuszko za swoja maciejowicką klęskę i dwuletni status jeniecki otrzymał od cara Pawła I 12 tysięcy rubli srebrem i tysiąc dusz, które Naczelnik rad był wymienić na brzęczącą monetę. (Kancelaria carska chętnie spełniła tę prośbę i wyceniła owe dusze na 60.000 r.s. Trudno więc orzec, co mieli na myśli caryca Katarzyna II jak i Napoleon Bonaparte, którzy mieli Kościuszkę za głupca). Generał Fersen (Ferzen) po zwycięskiej bitwie maciejowickiej otrzymał order św. Jerzego II klasy i 300 dusz w Inflantach. Żołnierze i podoficerowie dostali zaledwie po rublu.  

Dopisek: W czerwcu 1818 roku miał miejsce pogrzeb Kościuszki na Wawelu, co skłoniło cara Aleksandra I do przyjaznej Polakom manifestacji. Owóż (jak niektórzy powiadają) na jego życzenie, a przynajmniej za jego akceptacją, Senat Rzeczypospolitej Krakowskiej uchwalił wzniesienie kopca ku czci Naczelnika. Pewne jest, że car przekazał znaczną sumę pieniędzy na upamiętnienie Kościuszki. Czyż tak postępują wrogowie? Pytanie to o tyle jest zasadne, że zarówno Austriacy, jak i gubernator Frank, chcieli ten kopiec zniszczyć.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                            


piątek, 20 listopada 2020

BREL Jacques


 Kiedyś pewna niewiasta zdjęta z flamandzkiego obrazu powiedziała mi: Mój tata kochał muzykę, ale słuchał tylko dwóch panów na B: Bacha i Brela. Minęło tyle lat, a ja wciąż latam z Brelem jego samolotem w  dniach ostatnich. Tam, gdzie "Wyspy Szczęśliwe" i  szumi Ocean.


POSŁOWIE z Wiejskiej

 Humanoidzi  (Blemmjowie).

Szekspir opisuje ich jako rasę kanibali.


środa, 18 listopada 2020

PLUTON egzekucyjny

 Wypróbowana forma urzeczywistnienia tzw. sprawiedliwości dziejowej i przywrócenia karności w dowolnych państwowotwórczych totalitarnych demokracjach. Jedynie sprawna metoda w dyspucie, w której horyzonty zasłane są już trupami. Sęk w tym, że typowy nawet yntelygent opowiada się za niestosowaniem czynnej obrony ze zwykłego strachu. I te własne mokre gacie stara się uzasadnić na wszelkie sposoby, przywołując Najświętszą Panienkę i całe zastępy świętoszków. 

Kiedy tak sobie i nieco z ukosa patrzę na tych ministrancików i premieryków, na ten pośliców charkot trójzębny, na tych naczelników zaplątanych we własne nóżki z jedną mózgową komórką, która się reprodukuje bez żadnego uzasadnienia, to tylko mam na względzie, że politycznie serwowane łajdactwo zanadto stało się bezkarne. 

Ażeby twórczo nawiązać do Historii, Pluton ten powinien dokonać swego dzieła na Rynku Starego Miasta,  gdzie się odbyło sławetne wieszanie w roku 1794. Tuszę, że Jarosław Marek Rymkiewicz, "wieszcz szalejących Polaków" - (Ebenezer Rojt) przybędzie i da znak do rozpoczęcia egzekucji. A co, literaci mają być tylko do pióra?...

DOERING Jodi

 Wirtualna pielęgniarka z Dakoty Południowej, której przesłanie rozesłano po świecie. Cyt: "Niektórzy ciężko chorzy pacjenci wyzywają personel szpitala i do ostatnich chwil nie wierzą, że naprawdę cierpią na chorobę Covid-19. Przestają krzyczeć, kiedy zostają zaintubowani!"

Podobnie jak Agnieszka Fatyga, której głos (i oddech) po zaintubowaniu uwiązł w gardle. 

czwartek, 12 listopada 2020

W.P.N.

 Walne Plądrowanie Natury.

 Niektórzy używają tego skrótu na oznaczenie tzw. Wigierskiego Parku Narodowego.

Przed...
W trakcie...


I trochę cytatów:
"Park narodowy to obszar chroniony i wydzielony ze względu na charakteryzujące go szczególne walory przyrodnicze, naukowe czy kulturowe. Wyjątkowość parku narodowego polega na tym, że jest zachowany w stanie naturalnym lub w niewielkim stopniu zmienionym przez działalność człowieka. Celem ochrony tego typu terenów jest zachowanie w jak najlepszym stanie walorów krajobrazowych." (...) W artykule 8 Ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 roku czytamy, że na terenie parku narodowego "ochronie podlega CAŁA PRZYRODA I WALORY KRAJOBRAZOWE".
"Pieczę nad parkiem narodowym sprawuje dyrektor, do którego obowiązków należy kierowanie realizacją ochrony parku."
A tymczasem?
Tymczasem, i to od lat,  rozpuszczane są pogłoski i miarodajne stwierdzenia, że życie na terenie Parku jest nie do zniesienia, bowiem Park utrudnia wymianę nawet zgniłej krokwi w dachu lub sztachety w płocie. Takie brednie są rozpuszczane wśród ludu, by za tą zasłoną realizować sny uporczywych  kretynów. Tak więc spychacze, koparki, betoniarki, wielkie samochody zwożące materiały budowlane, wywożenie budowlanych śmieci do lasu, miażdżenie polnych dróg i ich asfaltowanie i betonowanie "ażeby się nie kurzyło", zwożenie tysięcy ton żużlu dla zasypania podmokłych lasanków, dewastacja naturalnej rzeźby terenu, wycinka starodrzewu - to obrazki parkowej niebanalnej codzienności. Także i w ten sposób Monstrum w każdej odsłonie zostawia po sobie zafajdaną rzeczywistość.