czwartek, 27 grudnia 2018

ZAWADZKI Jerzy

Był kiedyś taki klecha w Suwałkach, z którym się przyjaźniłem. Odwiedzał mnie w trudnych moich chwilach zawsze zatroskany i zapraszał do siebie na obiad i dysputy. Miał poczucie humoru i takie wewnętrzne ciepło, bynajmniej nie emanujące katolicką pychą. Kiedy odprowadzaliśmy na wieczny spoczynek Józefa Majewskiego - z którym miałem nieco na pieńku - opowiadał ambarasujące dowcipy, bym nie uległ zwątpieniu w życie wieczne. Orator z księdza Jerzego był także nietuzinkowy, bo kiedy wygłaszał z ambony, zaraz światłość wiekuista niewiadomego pochodzenia unosiła się nad jego ornatem, co zapewne nie było mile widziane w kościółkowej administracji. 
Razu jednego odwiedził mnie w Bronnej Górze z Bohdanem Cywińskim po jego powrocie z emigracji, który poszukiwał na Suwalszczyźnie miejsca do zamieszkania. (Ale o Cywińskim dłuższa powinna być nota). Widzę więc księdza Zawadzkiego jak dziś, gdy w krótkich gatkach idzie leśnym duktem do wioski nad Wigrami.
Tyle o Dobrych Duchach, które w wądołach wigierskich zamieszkują, gdzie pogańskie tlą się światełka.

środa, 5 grudnia 2018

OLSZAŃSKI Wojciech

Komediant, któremu poświęciłem trochę atramentu dla dobra sprawy. Kiedy więc zaczął się patetyczny spektakl, nie szedłem w tłumnym pochodzie, ale proklamowałem tzw. zdanie odrębne i akceptację na wyrost, chociaż szybko zauważyłem, że coś musi gościa w moich tekstach szczególnie uwierać, do czego onże nie ma zamiaru się przyznać. Aliści prawdziwe wzburzenie wstąpiło w moją wątrobę dopiero wtedy, gdy ten umundurowany halabardnik nazwał mnie "strachliwym polaczkiem", bo nie aprobuję niszczenia grobów nawet naszych zaciętych wrogów. (Olszański jest zaciętym katolem, który na internetowej scenie wymachuje pogańskim symbolem). Tenże więc Olszański albo Jabłonowski na teatralnym afiszu, jako głupkowaty czternastolatek rozbijał młotem groby niemieckich żołnierzy, czym się wciąż bez żenady w patryjotycznym szale chwali. Zaiste, zasługi te w walce o polskość powinny być wreszcie należycie docenione, bo jest Olszański w dodatku politycznym wizjonerem, który własną główkę obarcza zadaniem ponad siły przeciętnego tubylca. Kiedy zaś chce błysnąć szczególnie oryginalną tezą aktorskiej publicystyki, wysyła Mazepę na Madagaskar, o czym Beniowski natychmiast informuje Słowackiego.
Jest też nasz wojowniczy halabardnik potencjalnym dzieciobójcą, albowiem jego fanatyczna niechęć do "kochających inaczej" zmaterializowała się w oświadczeniu, że gotów byłby zabić własnego syna,  jeśliby ten miałby takie odchyłki od przyjętego standardu. Wprawdzie Olszański ma córkę, ale jej życie może być zagrożone, gdyby miała nieostrożność ujawnić się jako lesbijka!
Zwyczajem Olszańskiego jest "dawanie z liścia" swoim oponentom. Ja nie nadstawię drugiego policzka i oddam! A rękę mam ciężką, wyćwiczoną w wieloletnim dźwiganiu kamieni, a nie patryjotycznym rozbijaniu kamiennych nagrobków.
Na Targówku znałem wielu podobnych Olszańskiemu chojraków!