czwartek, 26 lutego 2015

SZCZĘŚCIE

"A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź"... – prawił poeta Gałczyński. I ja, kiedy tylko nauczyłem się odróżniać literki, w te Wyspy Szczęśliwe uwierzyłem i zaraz popłynąłem na Tahiti, gdzie malarz Paul Gauguin dotarł (niestety) przede mną. Tak więc rodowód wyspowy i artystyczny zdawał mi się oczywistą koniecznością dla zrealizowania tej podróży.
A jednak, zamiast budowy pełnomorskiego żaglowca, utknąłem w kamiennym pejzażu na dawnej Wyspie, którą w przeszłości ze wszystkich stron obmywały fale jeziora. Ale i dzisiaj ten Zakątek zachował wszelkie wyspiarskie atrybuty.
Kiedy więc tutaj przybyłem, kiedy spojrzałem na daleki mglisty brzeg – to tylko szepnąłem, że z tego  wyspowego pagórka widać WSZYSTKO!

Szczęście – czyli stan najwyższej uwagi!

niedziela, 15 lutego 2015

BŁOTNIACZKA

Ci, którzy tak się męczą przy czytaniu moich felietonów, mają przynajmniej czasami odrobinę wytchnienia. A to za sprawą malunków Błotniaczki, która już od czternastu lat trwa zawzięcie przy moich skrzydłach, chociaż zwykle przebywa daleko ode mnie. Taki układ jest zapewne dobroczynny dla długotrwałego pożycia jeszcze w tradycyjnym sensie, gdzie chłop jest chłopem, a baba babą. Wprawdzie mój sąsiad powiada, że jak kogoś nie widzieliśmy pół roku, to już nic nie jest ważne, ale ja, nie mając na widoku lepszej alternatywy, oddaję się złudzeniom filozofów.

Tak czy siak Błotniaczka to prawdziwy Cud Natury, chociaż czasem kłócimy się zażarcie. I z takich kłótni wyrosło kilka ilustracji, które zdobią moje felietony. Ja tworzyłem opisowe podłoże, a Błotniaczka malowała... To była niezwykła współpraca, i bardzo żałuję, że ustała – zapewne z powodu poczucia małej przydatności. Chociaż gdy z maleńkiej fotografii przywołuje Błotniaczka umarłe życie, gdy stają na obrazach w naturalnej wielkości żołnierze Rzeczypospolitej odnalezieni w rumowiskach domów, nasi dziadowie i matki w dziecięcych wózeczkach, to tyko odwieczne pytania zamierają nam na ustach...

Poza tym umie Błotniaczka tak niezwykłe filcowe rzeczy wyczarować: te łodyżki, pąki i kwiaty z dalekiej Oceanii albo jeszcze dalej... I ten nasz wspólny secesyjny fortepian tak sromotnie porzucony.
Zaiste, jak można marnotrawić tak pracowity talent!?




niedziela, 8 lutego 2015

KORWiN

Powstała nowa (kolejna) partia Janusza Korwin-Mikkego. Logo tej partii to orzeł (jeszcze tradycyjnie biały) i nazwa KORWiN z podziałem kolorystycznym na dwa człony. I w pierwszym odruchu zachwyciłem się graficzną wyobraźnią, bo WOLNOŚĆ I NIEPODLEGŁOŚĆ stały na afiszu. Ale zaraz oprzytomniałem, albowiem ukazał mi się zza węgła złowieszczy KOR. Wychodzi przecież szczególna układanka: KOR i WiN.
Jakże więc tak nośna symbolika potrafi być zdradliwa... Prezes najwyraźniej – po kilku nieudanych próbach rozwalenia UE – wrócił na stare śmiecie.

(Dopisane 20 kwietnia).
Nie trzeba było długo czekać i orła zastąpiła korona, złota naturalnie – jak przystało na królewski ród. Przy okazji dowiedziałem się, że źle rozszyfrowałem literkę N. Otóż to żadna tam Niepodległość! To tylko Nadzieja!
I tu zachodzę w głowę, jak tak doświadczony i inteligentny wieczny aspirant do polityki, mógł tak obrazić swój polityczny rozum.

piątek, 6 lutego 2015

ODMÓŻDŻENIE

Wprawdzie to pojęcie ma wiele odniesień, ale czyż oszczędne opisanie fragmentu może czynić szkodę?
Tedy odmóżdżenie katolickich beczących w każdych okolicznościach owieczek – ma zawsze tylko jeden wymiar. A więc: wszystko, co dotyczy ich doktrynalnej praktyki w publicznej przestrzeni nie może podlegać żadnej analizie. Ale, jeśli już się zdarzy mimo zakazu –  i tak każda próba najbardziej udokumentowanej historycznie refleksji musi się spotkać z ich nie tylko agresywną pogardą, ale i sądową karą – bo i w tej religijnej materii mają przez wieki oparcie. I zgodnie z tradycją oddają cudze gardła celebrantom na katolickich ołtarzach pod skrzyżowaną belką.  

I można by te wszystkie religijne wzdęcia pominąć miłosiernym milczeniem, gdyby nie to, że ci obdarzeni duchem świętym paserskiego pochodzenia – w zgodzie ze swoim destrukcyjnym etosem – wciąż uzurpują sobie prawo do trzymania rządu dusz pospołu z każdą władzą świecką.


niedziela, 1 lutego 2015

FRODA

Umarła Froda.
Gołąb uratowany niegdyś od niechybnej śmierci.
Ale śmierć przecież nie odpuści i poczeka...
Pochowałem ją dzisiaj na moim przydomowym cmentarzyku.
Spoczywa tam Pigwa, jamnior mój długowłosy cudowny. Spoczywa Juszeńka.
Spoczywają dwie syberyjskie wiewiórki.
– Bo przecież najpierw umierają nasze Zwierzęta.