piątek, 8 sierpnia 2014

BIAŁCZYŃSKI Czesław

Wedle autorskiego opisu przyrody te przeklęte "Ruski" odpowiadają za wszelkie zło tego świata. "Ruski" przebierają się za własnych zabójców i pod zasłużonym — nie tylko na Wołyniu — znakiem mordują rosyjską ludność na Ukrainie, "Ruski" z mściwą przebiegłością strącają prezydenckiego tupolewa i malezyjskiego boeinga, "Ruski" są zbrodniczymi najemnikami i dywersantami rozstrzeliwującymi zza węgła manifestantów na Majdanie, wreszcie "Ruskich" możemy bez specjalnego wysiłku upokorzyć i w ten sposób, by jadły polskie ogryzki przy kolejnym fetowaniu polskiej hekatomby. 
Katalog rosyjskich win to księga uniwersalna i całkowicie zgodna z obowiązującą doktryną. I zaraz za taką spazmatyczną wiarą, gdzie każdy może być pasowany na  rosyjskiego separatystę, które to miano ma  funkcjonować obok oklepanego terrorysty lub miłośnika NKWD — podąża usłużny interpretator dziejów, który swoją niechlujną polszczyzną i umysłową kakofonią przydaje Białczyńskiemu szczególnych pleśni.
Przyznaję tedy, że jestem w rozterce. Mój umysł jest bowiem za krótki, aby pojąć tak spreparowaną słowiańską toń Białczyńskiego. Wielu zaś umysłom, nienawykłym do samodzielnego myślenia, a więc tym szczególnie, których wszelakie media przerobiły na zbrojony beton, skrajnie rusofobiczne teksty Białczyńskiego pomagają zamordować Słowiańszczyznę!