środa, 29 lipca 2015

STOMMA Ludwik

To było naturalnie w odległych dość czasach, kiedy jeszcze czytywalem tzw. polską prasę. I wśród wielu moich kaprysów, także i proffessora Stommę chciałem obdarzyć moją bezinteresowną światłością. Zaczepiałem go tedy w moich starodawnych tekstach, co onże znosił z wyniosłością godną polemicznego felietonisty, którego rzesze czytających Polaków widują bez przeszkód. Nie wyprowadziło mnie to wszakże z równowagi i nadal patrzyłem sobie spokojnie na nurt Wisły i piaszczyste łachy w zakolu świętej polskiej (pogańskiej) rzeki! 

I oto wpadła w moje brudne pazury książeczka tego Autora, traktująca o skandalach w Rzeczypospolitej. Wprawdzie trudno jest mi zakwalifikować rytualny "żydowski" mord na dziecku – w celu dokonania pomsty – do skandali, ale pan proffessor w swoim szczególnie krótkim elaboracie konkluduje uczciwie, że "coś nie jest tak w naszej Rzeczypospolitej". I tu Ludwik Stomma jest przez chwilę na właściwym tropie, aby poprzestać z premedytacją na tak ogólnym stwierdzeniu. Albowiem ta pomsta na Bolesławie Piaseckim została dość dokładnie opisana w książce Petera Rainy – Hindusa bardziej polskiego niźli wielu tytularnych Polaków. Ludwik Stomma obdarza tę książkę wspaniałomyślnym milczeniem! – A więc zaciera pan Ludwik ślady morderców Bohdana Piaseckiego, synka Bolesława! A to kwalifikuje się jako współudział w zbrodni!

Od dawna nie czytam felietonów Ludwika Stommy. Bo to sobie musi pan Ludwik wyrozumować, że wszelka komunikacja nie może przebiegać tylko w jedną stronę!

7 stycznia 2010
("Remanenty")