sobota, 14 października 2017

SZAŁAPAK Anna

Dzisiaj, o godzinie porannej, odeszła Anna na Słowiańskie Łąki.









Moje spotkanie z Anną Szałapak zaczęło się przed dwudziesu laty od uderzenia pioruna w dzień jak najbardziej pogodny. Mój znajomy, wysiadając z mercedesa, rzucił mi od niechcenia kasetę: masz, posłuchaj. To było amatorskie nagranie z Piwnicy, gdzie Piotr Skrzynecki z trudem starał się opanować swoją niedyspozycję. Ale zapowiedział jakoś Annę i piorun walnął...
Napisałem do Anny kilka listów, kilka telefonicznych rozmów z Bryzgla ukryło się w nocnych chmurach. Potem Anna zaprosiła mnie na swój występ do Krakowa... a to późna już jesień była i akurat złożony byłem boleścią. Był zimny, porywisty wiatr z deszczem, a mnie dzieliło od Krakowa 600 kilometrów. Wstałem jednak z łoża i zatrzasnąłem za sobą drzwi mojego zielonego wehikułu. Dojechałem około północy, by zdążyć na ostatnią piosenkę... Potem zaraz wracałem smagany nocnym wichrem.
Lubię takie wspomnienia...
-