poniedziałek, 19 września 2011

FOBIE

Klątwa jakowaś musi na mnie ciążyć, bo co sobie głębiej odetchnę, na oceany literek wypłynę, to zaraz brak mi tchu, bo dostaję po dziobie i mówią mi, że w moim pisaniu żyją Fobie.
Wprawdzie uważam, że mam prawo do dosiadania Fobii w najbardziej erotycznych pozycjach, i nie przeczę, że wydają mi się one dość powabne także ze względów literackich, aliści tak sformułowany zarzut trudno mi przecież uznać za rzeczową polemikę. Zaraz po tym i tak dostanę skierowanie do psychiatryka, gdzie będzie mnie można odizolować od reszty Zdrowego Narodu.
Niestety, ale tylko takie marzenia mają moi ukrywający się Adwersarze, którzy zza węgła chcą panu Gerwazemu nieudolnie przyłożyć. A to dlatego,  że widocznie głupio jest im się przyznać do tak nikczemnych intencji. Tak więc — jeszcze nie wszystko stracone!
Przecież i Fobie mogą nas uskrzydlić we wspólnym locie do Nicości, którą inni nazywają Życiem Wiecznym.