piątek, 24 kwietnia 2015

PETELICKI Sławomir

W obliczu śmierci generała Petelickiego wypada się powstrzymać od sarkazmu, aczkolwiek Generał bardzo się starał być osobą publiczną, a ta funkcja zdejmuje parasol ochronny dla zwykłych śmiertelników. Trudno mi więc nie wspomnieć moich dawnych spostrzeżeń na temat dojmującej jego frustracji. Nie mógł się najwyraźniej pogodzić z odstawieniem na garnuszek emeryta. Tedy tu i ówdzie dało się słyszeć, że i jakiejś wojskowej ruchawce gotów jest przewodzić. Chodził więc nawet do Radia Maryja! Byle być, byle się gdzieś przydać. Tymczasem przydawał się w różnych radach nadzorczych na ten przykład, albowiem był to facet do wynajęcia – bo przecież GROM nie służył Polsce. (Jest nawet takie zdjęcie przedstawiające Petelickiego, jak się z oddaniem pręży przed jakimś umundurowanym dupkiem z Waszyngtonu). Dlatego jego lamentacje na temat stanu polskiej armii wydawały mi się zawsze operetkowym przedstawieniem, gdzie konieczny bas brzmi niechcianym falsetem.
I te przechwałki, że GROM (na zlecenie kowbojskiej terrorystycznej potęgi) "wyeliminował blisko pięciuset terrorystów"... (My decydujemy, kto jest terrorystą).

Zbrodnia i kara albo grom z jasnego nieba.

17 czerwca 2012