piątek, 27 marca 2015

LATANIE

Od zarania, a więc od chwili, gdy rozstałem się z plemnikiem mojego protoplasty, szukałem możliwości wzniesienia się w powietrze. Chmury zdawały się najbliższą Obiecaną Ziemią. Na nich budowalem mój Dom i na tych chmurnych łąkach galopowały moje konie. Ziemia zdawała się tymczasowym schronieniem.
Potem  ktoś  wykradł  z  mojej  biblioteki  książkę  o pilotowaniu Kukuruźnika (PO-2), uniemożliwiając mi w ten sposób dalsze doskonalenie pilotażu. Wprawdzie i Polikarpow miał taką przypadłość – wedle obowiązującej obecnie doktryny – że był Rosjaninem, ale mimo to poczciwa Parkotka była dla mnie zawsze skrzydłem, prócz szybowca, na którym wzbijałem się ponad chmury.

Dzisiaj naprawiam mojego Kukuruźnika (mercedes 310), który wprawdzie tylko na czterech kołach przestrzeń pokonuje, ale i on przecież potrafi w szczególnych okolicznościach pofrunąć. Wystarczy, że dorobię mu skrzydła!