środa, 8 grudnia 2010

GOŁOTA jak słota

Po oscylatorze oscylującym wokół zasobów pieniężnych poddanych Popiela, medialne niszczarki przerobiły na strawną dla demokratycznej większości papkę nie tylko owe bilety Narodowego Banku Polskiego, ale i wszelkie kwity – a to: skrypty dłużne, czeki bez pokrycia i protokoły z posiedzeń mędrców prywatyzacji, notarialne fałszywki i zapisy o sprawiedliwym podziale łupów w sektorze bankowym.
Wyprodukowały te maszyny także Bogusława Bagsika, który czego się nie tknie, bez zbędnej zwłoki na artystyczne rozterki, w dzieła sztuki przemienia, co wywołuje w tubylcach nabożny podziw równy umiejętności chodzenia po wodzie.
Mając tak religijne uzasadnienie dla swej misji dla Polski, izraelski ten patriota dał się namówić do wielu czynów, które jego izraelsko-polski patriotyzm potwierdzić by mogły. A to szczególnie dlatego – co orzekają uczeni w Piśmie – bowiem dni Izraela na ziemi palestyńskiej mają być już policzone.
W ramach spełniania takich przepowiedni Bagsik w patriotycznym zapale przemieniał swego czasu skórę polskich baranów na futrzane kurtki dla polskich lotników, mających się w niedalekiej przyszłości szkolić (cóż za wizja!) w izraelskich biblijnych przestworzach.
Postanowił on także polską dokuczliwą słotę przemienić na polską – równie dokuczliwą – gołotę i zainscenizowal w teatrzyku III RP – własnym sumptem jak najbardziej – widowisko, gdzie wystawił Gołocie na ring worek treningowy dla wykazania przewagi polskiej Gołoty nad polską Słotą.

A i to trzeba jeszcze dopowiedzieć, że wszelka zbieżność zdarzeń, nazwisk i metafor jest najzupełniej przypadkowa.