piątek, 29 października 2010

EIDRIGEVICIUS Stasys

Talent urokliwy i tym urokiem zniewolił wielu. Za komuny hołubiony i licznie nagradzany, dziecko szczęścia prawdziwe. Tak powszechnie wszystkim się podobał, że trudno uwierzyć w ingerencję Organów. Nawet komuchy znały początek "Pana Tadeusza".
Z Stasysem spotkałem się chyba dwa razy z racji moich prac graficznych. Przyczyniłem się otóż do wydania kalendarza z jego obrazkami, które choć urokliwe, jednak w postaci diapozytywów nie miały wzięcia wśród klienteli. Ażeby więc projekt uczynić bardziej przekonującym, odmalowałem obrazek Stasysa z takim przekonaniem, że wszyscy myśleli, iż autor użyczył mi oryginału - a i mnie samemu moja kopia zdała się równie dobra. Spowodowało to niezwłoczne "zaginięcie" mojego projektu.
Także więc i ja stałem się ofiarą jego uroku i zostając w szlachetnym celu kopistą, czynię teraz gdzieś honory prawdziwej sztuce należne.