wtorek, 29 marca 2016

NOWICKI Jan

Jegomość robiący miny na polskiej scenie wbrew zapotrzebowaniom, kobieciarz i amator trunków, piszący i pięknie dywagujący, tkliwie pochylony nad Piotrem Skrzyneckim – oto staje przed nami zaledwie zarysowany.
Ja zwyczajnie powiem, że przepadam za Janem!

Przytulam Jana w publicystycznej oracji! (Nie mylić z oralnym sexem).

środa, 2 marca 2016

SZEREMIETIEW Romuald

Wiór mózgowy skanalizowany do rozmiarów typowej kanalizacyjnej rury, mającej dla niepoznaki opozycyjny rodowód; gubiący Rzplitą w oparach swojej wojennej jedni. Trutka na wszelkie słowiańskie żyjątka! Szkodnik!

sobota, 27 lutego 2016

SUMLIŃSKI Wojciech

Jedna z płaczliwych bab dziennikarskiego śledczego półświatka. Ja sam jednak jestem na tyle pozbawiony rozumu, że długi czas dałem się zwodzić i na manowce wypychać. Toteż z naturalną dla błotnistego plemienia dobrodusznością, wysłuchiwałem internetowych zwierzeń tej pisarskiej latorośli. A tu taki blamaż, bo okazuje się, że to zwykły "plagiator patologiczny". Dociekliwym umysłom dla dalszej refleksji proponuję autopsję:
Ebenezer Rojt
kompromitacje.blogspot.com

czwartek, 4 lutego 2016

KĄKOLEWSKI Krzysztof

Umarł w nocy na materacu położonym na podłodze w ciasnym mieszkanku przy Alei Waszyngtona w Warszawie.  Znaleziono Jego zapiski niemożliwe do odczytania. Tedy, jak się zdaje, pisał do utraty tchu, bo takie pisanie zdawało się Kąkolewskiemu jedyną materią zdolną do przetrwania w reporterskiej codziennej kołowaciźnie wystawianej wciąż na aukcje. Oszczędzone jednakże zostało temu pisarzowi – w ostatnim stadium łaski – spotkanie ze zbutwiałym wykopaliskiem reanimowanego wciąż "niezależnego" dziennikarstwa, wybrzuchaconego przez intelektualnego karzełka dla unicestwienia rosyjskiego imperium. 
Umarły cmentarz jako narodowe odrodzenie zdaje się więc tylko zamilczaną metaforą, bo pogrom Lachów zdaje się być w pełni usprawiedliwiony. Kielecki zaś pogrom przebierańców stał się tłem polskiej Historii. Nie umiem zgadnąć, który orszak towarzyszył Kąkolewskiemu w Jego ostatniej podróży w dotychczasowej postaci.

czwartek, 28 stycznia 2016

PIETRZAK Jan

Kabarecista jeszcze rodem z PRL-u, czyli zręczny prześmiewca. Po latach doznał szczególnego rozjaśnienia umysłu, albowiem postuluje zburzenie Pałacu Kultury im. Józefa Stalina dla uzyskania materiałów budowlanych, które posłużą w tym miejscu do zbudowania podobnej wysokości krzyża. Jawi się więc kabaret jako ponadczasowa wizja Polski niezłomnie katolickiej, bo słowiańska niezłomność nie wydaje się być w cenie. Jahwe i Stalin na tym samym ołtarzu!

piątek, 11 grudnia 2015

ROSSIJA

Przecież nie dlatego kocham Rosję, że mi bolszewicy wujka Filipa Gaguckiego zamordowali, a wuja Mietlickiego  (sieło Ganiuszkino, 200 kilometrów od Petersburga) trzymali 25 lat w łagrze. Nie dlatego, że mojej rodzinie odebrali młyn w Kobryniu, a jego właściciela Stefana Trzeciaka skazali na karę śmierci – by i młodocianego synka Władysława doświadczyć siedmioletnim pobytem w kopalniach Workuty. Nie dlatego, że wuja Zygmunta Jezierskiego po wojnie aresztowali i wysłali na (skrócony) trzyletni wyrąb w syberyjskich lasach. Nie dlatego, że wujka porucznika Rudolfa Frosztęgę w Katyniu rozstrzelali. – Kocham Rosję dlatego, że wspólny jest nasz los, bo przemieszały się polskie i rosyjskie kości.


(Ilustracja do zbiorku poezji Jana Polkowskiego p.t. "To nie jest poezja", wydanym we wrześniu 1980 roku w "NOWEJ". Drukowane na sicie. Opracowanie graficzne tej książeczki robiłem dwa razy, bo pierwszy (lepszy) projekt przywłaszczyła sobie SB).

poniedziałek, 30 listopada 2015

VAENGA Elena


Elena jest do zachwycenia, aczkolwiek kiedy śpiewa zakazane pieśni to możemy mieć dylemat. Nie powiem więc, które pieśni najbardziej mi się podobają. W programie rozrywkowym dla polskich tubylców, przewidziane są przecież zajęcia w zakresie rozwijania umiejętności śpiewania falsetem. Więc jak sobie nawet zanucę alkoholowym basem pieśń burłaków, będzie to napiętnowane jako działalność antypaństwowa.

sobota, 24 października 2015

SMOKI

Smoki, z natury rzeczy, zajmują w naszych wyobrażeniach dość poczesne miejsce, albowiem ze Smokami pod poduszką umieliśmy zasypiać w naszym dzieciństwie. (Z czasem przydane zostały Smokom nikczemne właściwości, które niekoniecznie oddają ich smoczą naturę).
Otóż, mając łapy umazane gliną, w szale twórczym jakże ułomnym, chociaż nie zamierzałem nigdy odbierać uznanemu Stwórcy jego plenipotencji, owóż, dla dania świadectwa moim profetycznym zdolnościom na kilka godzin przed udaniem się do urn, w których czeka nas życie wieczne – otóż słyszę z oddali złowieszczy pomruk.
A to dlatego, że Smokom zwykle odrastają ich ucięte wprzódy głowy. 

wtorek, 20 października 2015

KOWALSKI Marian

Metamorfoza przedwojenna w wielu wymiarach – tedy tkwiący po bicepsy i uszy w piłsudczykowskich i katolickich skłamaniach. Spiker pastora. Demaskator ruskich agentów we własnych szeregach. Wiecowy mięśniak tubylczej myśli politycznej, cytuję : "Baz amerykańskich się nie boję. Cztery tysiące Amerykanów nie weźmie Polaków pod buta, na pewno! Natomiast, jak nie będzie tych Amerykanów, to ja nie wierzę w papierowe deklaracje o Unii Europejskiej pana Putina".
Owóż ten cytat dobitnie wedle mnie świadczy, że pan Kowalski postradał  – w nadmiernym dbaniu o sylwetkę – możliwość umysłowego rozwoju.
A żona, nie powiem, warta grzechu! Co dobitnie wskazuje, że niewiasty - jakże często - zatraciły intuicję i poczucie dobrego smaku.

wtorek, 8 września 2015

ZELNIK Jerzy

Uśmiechnięty dobrotliwie katolicki Faraon!
Dobroć ta szczególna zdaje się jednak wynikać z religijnego układu, albowiem nic tak nie wspomaga naszego poczucia wartości jak prznależność do wyimaginowanej większości. Zabalsamowany tedy szyderczy uśmiech jest jedyną materią, która w wykoncypowanym katolickim oszustwie przetrwała prawie dwa tysiąclecia.

(dopisane 18 marca 2016 roku)
Teczka Faraona jednak dla archeologicznych badań pozostała. I teraz Faraon zasłania się niepamięcią, bo był młody i tylko sex był mu w główce. Gdyby był kobietą – mógłby zawalczyć o niepokalane poczęcie. Kościół katolicki miałby rzeczywistego patrona dla swoich religijnych orgii.  

piątek, 4 września 2015

KISZCZAK Czesław

Trudny to biogram jest do napisania, ale nie chciałbym być w tym obozie zwyciężców, który uzyskał dostęp do jedynej prawdy objawionej. Dlatego zostały trudne pytania i najlepiej by było, gdyby stawiali je Generałowi niezbyt uprzedzeni wyrobnicy pióra w propagandowej wojnie.
Owóż za całkowity idiotyzm i nikczemną umysłową epilepsję uważam zarzut wobec Generała, jakoby to na jego rozkaz zamordowono w okrutny sposób ks. Jerzego Popiełuszkę lub też nieszczęsnych górników z kopalni "Wujek". I jeszcze padają takie zarzuty z ust oświeconych patriotów, że Kiszczak to sowiecki jest generał! 
Panowie i Panie! Wedle mnie, generał Czesław Kiszczak jest jak najbardziej polskim generałem świadomym swoich ograniczeń. I dla was, którzy gadulstwem niezłomnym podpieracie swój łatwy patriotyzm: – weźcie, proszę, pod rozwagę multum polskiej zatraty o której macie tak znikome pojęcie   – albo świadomie powielacie zużytą kalkę.
Generał Czesław Kiszczak zasługuje na polski Panteon!
I jedną mam do Generała pretensję: dlaczego nikt nie zechciał ratować przed śmiercią niechybną generała Fieldorfa? Gdzie się podziali Jego Żołnierze? Gdzie był wówczas Pan, Generale?!
Proszę o żołnierską odpowiedź!

(szeregowy w stanie spoczynku)

(dopisane 18 marca 2016 roku)
Wciąż podnoszą się w publicznej przestrzeni "odważne" głosy – mianujące generała Kiszczaka na wacat szefa równoległego Gestapo pod wiadomym zarządem. Ci, którzy używają takich porównań, najwyraźniej stracili nie tylko zmysły, ale i sumienie. Elementarna wiedza także nie wydaje się im potrzebna. Tedy bez żadnych ograniczeń imputują generałowi Kiszczakowi wszelkie możliwe zbrodnie. Mam takie jednak dojmujące domniemanie, że ta hałaśliwa hałastra tej jedynej prawdzie pozostanie wierna, albowiem nie ma w programie  odpowiedzialności za swoje słowa i czyny! Generał Czesław Kiszczak ma dla obrony jedynie swoją mogiłę!


środa, 2 września 2015

LICZNIK

Taki tu mam ambaras: albowiem – dla porządku w blogosferze – wypada opisywać wady lub nikczemną robotę w jej strukturach. I oto – przymuszony taką niby "nadzwyczajną" okolicznością – poniższy formułuję pozew, chociaż przy mojej internetowej pisaninie mam przykre uczucie swędzenia i co rusz widzę białe robaczki. I jest to naturalnie moja całkowicie przypadłość, ale formułuję to samooskarżenie w ludzkim odruchu współczucia, bowiem nie jest znośne dla mnie przypuszczenie, że ci delikwenci, których moje teksty zanadto przerastają, doznają wątpliwych doznań ze strony swej umysłowej sraczki. I tyle tytułem wstępu pozwalam sobie dołączyć do pozwu o zanikaniu licznika na blogspot.com.
Pisanie bowiem ma taką wadę, że trudno pisać dla samego siebie. (Malarstwo, dla przykladu,  pozbawione jest takiej ułomności). Dlatego licznik pełni dość istotną rolę, nie pozwalając nam  na uśpienie zmysłów. I oto po raz drugi licznik odwiedzin na "Dziupli" został skasowany (poprzednio licznik się wyzerował). Zachował się za to wewnętrzny licznik, który tylko dla mnie jest dostępny. Dlatego zapodaję jego stan na dzień dzisiejszy:

"BŁOTNE ABECADŁO" – 21181
"DZIUPLA BŁOTNIAKA" – 25968

I w tym miejscu, póki co, będę te liczby uaktualniał.

7 września 2015
21338
26152

12 września 2015
Po miesięcznej nieobecności licznik zmartwychwstał, by w następnych dniach pojawiać się i znikać. To mi wygląda na zapomnianą zabawę w ciuciubabkę.

14 września 2016
27456
34563

środa, 19 sierpnia 2015

SZARGIEJÓWKA

Z panem Tadziem znamy się już sporo lat. Trafiłem do niego za sprawą remontu mojego ówczesnego Garbusa. Tedy na przedwiośniu, czyli jeszcze w głebokich suwalskich śniegach, tyrtałem codziennie do Tadeusza wiele kilometrów na piechotę, pokonując lodowcową puszczańską zmarzlinę. Tadzio witał mnie w swoim zasmarowanym kombinezonie i roztaczał wizje kolejnych mechanicznych bóstw, napędzanych z reguły śmigłem, co wywoływało mój młodzieńczy entuzjazm – który po latach staramy się kultywować wymieniając się zacnymi trunkami. Banalnym więc będzie stwierdzenie, że pan Tadzio należy do odległej epoki. A jeśli ktoś chce pana Tadzia bliżej poznać, niechaj go stara się odszukać na załączonej fotografii.



czwartek, 13 sierpnia 2015

DOBROSŁAWA

Czyli Autorka bloga pod tytułem: mojaslowianskafilozofia.blogspot.com
Owóż Internet dał nam bajeczne możliwości komunikowania się i dzięki niemu możemy odszukać pokrewne Dusze. I nie wątpię, że Dobrosława nie jest tylko internetowym bytem, albowiem żeby coś opisać, trzeba czasem dość długo terminować w różnych szkółkach – a i samokształcenia nie należy zaniedbywać.
Słowianką jest tedy przede wszystkim Dobrosława w wielu aspektach. Nie wszystkie Jej fascynacje podzielam, ale dla dobra naszej słowiańskiej sprawy w moim "Błotnym abecadle" pomieszczam. A i to dla pieprzu dodam, że dziwaczna mi się wydaje Dobrosławy afirmacja dla "orkiestry świątecznej" i przykładowego Głupka, któremu się uroiło, że zawłaszczył słowiańskie bajdy i mity na swoją tylko skórę!
Mimo to – obym się spotykał z Dobrosławą przez następne sto lat! Przynajmniej takie jest moje życzenie!

czwartek, 6 sierpnia 2015

KRYM, czyli Tauryda

Krym znam jedynie z rosyjskiej literatury, więc zdawał się oczywistą częścią rosyjskiego imperium. (Mapa wprawdzie ulegała przemianom, ale plemię Taurów nie brało już udziału w wytyczaniu granic). Wszakże dzisiaj skala zniszczenia może wymknąć się naszej wyobraźni, kiedy zechcemy kartografię przyciąć do zamierzeń konstruktorów nowej mapy świata, gdzie dominującą ideą jest agresywny polityczny fatalizm. – Ale, na Swarożyca, czy twór ukraińskiego szowinizmu ma jakieś prawa do Krymu? Chyba tylko takie, jak prawa Rzeczypospolitej do Niderlandów!

sobota, 1 sierpnia 2015

TYKOCIN

W Tykocinie miałem kiedyś przyjaciela, któremu (jednak) się nieoczekiwanie zmarło na (prawdopodobmie) przyniesioną przez Chazarów do Rzeczypospolitej chorobę. I od tej pory mam do czynienia tylko z jego internetowym truchłem. Wprawdzie pełnił on różne funkcje w telewizyjnej kabale, ale  przecież kagan mściwy jest i przebiegły w swoich polskich dobrach – tedy wypada mi powstrzymać się z ostateczną refleksją. 
Wszakże tykociński rynek z pomnikiem Stefana Czarnieckiego (dziedzica dóbr tykocińskich), wybrukowany kocimi łbami – czyli polnym kamieniem układanym na piasku –  zdawał się trwać w niezmiennym stanie do chwili, gdy wprowadzono tam granitową kostkę. I taka interpretacja polskiej duchowej i historycznej materii wskazuje, że nie tylko w dramatycznych dla Rzeczypospolitej czasach rozumu zwykle nie staje.
Kiedy więc znów, w naszej krótkiej podróży, usiądziemy na dawnym tykocińskim rynku, mając pod stopami owe tykocińskie kamienie, kiedy zaczną się i nad tym podlaskim miasteczkiem formować  złowrogie chmury – niechaj nikt nie liczy na łatwe przebaczenie, skoro Ojczyzny zaniechaliśmy!

11 marca 2010
("Remanenty")

środa, 29 lipca 2015

STOMMA Ludwik

To było naturalnie w odległych dość czasach, kiedy jeszcze czytywalem tzw. polską prasę. I wśród wielu moich kaprysów, także i proffessora Stommę chciałem obdarzyć moją bezinteresowną światłością. Zaczepiałem go tedy w moich starodawnych tekstach, co onże znosił z wyniosłością godną polemicznego felietonisty, którego rzesze czytających Polaków widują bez przeszkód. Nie wyprowadziło mnie to wszakże z równowagi i nadal patrzyłem sobie spokojnie na nurt Wisły i piaszczyste łachy w zakolu świętej polskiej (pogańskiej) rzeki! 

I oto wpadła w moje brudne pazury książeczka tego Autora, traktująca o skandalach w Rzeczypospolitej. Wprawdzie trudno jest mi zakwalifikować rytualny "żydowski" mord na dziecku – w celu dokonania pomsty – do skandali, ale pan proffessor w swoim szczególnie krótkim elaboracie konkluduje uczciwie, że "coś nie jest tak w naszej Rzeczypospolitej". I tu Ludwik Stomma jest przez chwilę na właściwym tropie, aby poprzestać z premedytacją na tak ogólnym stwierdzeniu. Albowiem ta pomsta na Bolesławie Piaseckim została dość dokładnie opisana w książce Petera Rainy – Hindusa bardziej polskiego niźli wielu tytularnych Polaków. Ludwik Stomma obdarza tę książkę wspaniałomyślnym milczeniem! – A więc zaciera pan Ludwik ślady morderców Bohdana Piaseckiego, synka Bolesława! A to kwalifikuje się jako współudział w zbrodni!

Od dawna nie czytam felietonów Ludwika Stommy. Bo to sobie musi pan Ludwik wyrozumować, że wszelka komunikacja nie może przebiegać tylko w jedną stronę!

7 stycznia 2010
("Remanenty")


czwartek, 2 lipca 2015

TARGÓWEK

Zaledwie kilka ulic: Radzymińska, Tykocińska, Mokra, Janinówka, Trocka, Borzymowska, Orłowska, Motycka... I jeszcze bezkresne na ówczesne czasy pole żyta albo kukurydzy, które stało na przeszkodzie w drodze do kina "Pelikan" na ulicy Gilarskiej. (I tam się szło jak w amazońskiej puszczy). Pole, gdzie u krańca stały wyschnięte dworskie stawy Hipciówki, w których dnie prowadziłem archeologiczne eksploracje, starając się odkryć zamulone tajemne znaki. W owym dworze, obok stareńkiego spichlerza z czerwonej cegły, moja mama Maria grała na pianinie  z beethovenowskich zeszytów. W dworze tym, wedle sprzecznych wersji, miał przebywać trzy dni Napoleon podczas swojej sromotnej z Rosji ucieczki.
Targówek, czyli moja Kraina chłopięca. Tam szybowalem o zachodzie słońca w purpurowych chmurach, tam odkrywałem tajemnice kałuż po wiosennej ulewie. Tam byłem w każdej kropli deszczu, płatku śniegu i w ogrodzie zimowym na okiennej szybie.... Tam zostały moje łyżwy, narty i saneczki, samoloty budowane wciąż bez wytchnienia...
Targówek – moja banalna sentymentalna Ojczyzna!

poniedziałek, 29 czerwca 2015

POCAŁUNEK śmiertelny

Zwykle każdy, olśniony nieśmiertelnym tchnieniem ziemskiej władzy, przechodzi w inny wymiar niedostępny zwykłym śmiertelnikom.  Takie symptomy oczarowania opisałem już kiedyś, gdy prezydent elekt Lech Kaczyński pląsał w umizgach wokół ustępującego prezydęta Kwaśniewskiego.  Widok był to przykry i nie dawał specjalnych nadziei na sprowadzenie w niższe regiony świeżo lewitującej w oparach amoku Dostojności.
Wiślanie powinni jeszcze oddać do dyspozycji Jego Ekscelencji Prezydenta opancerzoną lektykę, co by wiatry kiszkowe nie mogły Majestatowi zagrozić i już teraz zacząć budowę mauzoleum.

Jakże wielką moc sprawczą mają układane literki. Doprawdy – strach pisać!

8 lutego 2007
("Remanenty")

piątek, 26 czerwca 2015

KOSSECKI Józef

Ze swoich szczeniackich czasów pamiętam mgliście tego jegomościa – obsmarowywanego bez litości w ówczesnej szeptanej "opozycyjnie" propagandzie. Małą miałem orientację w tych politycznych grach i podchodach, ale skumałem, że Kossecki gdzieś musiał się narazić. I przy rozwiązywaniu tej lamigłówki wyszło mi Zjednoczenie Patriotyczne "Grunwald". A na tym stowarzyszeniu zawieszona zostala przez złowrogie Polsce siły szczególna anatema.  Można było się co najwyżej dziwić, że odłam socjalistycznego polskiego patriotyzmu – tak małą ma siłę przebicia!
Pan docent Józef Kossecki, mimo to, ogłasza i dzisiaj swoje wykłady na obrzeżach medialnej przemocy.
Umysł wybitny i polemiki godzien!

środa, 24 czerwca 2015

ROK 1600

W roku tym pamiętnym jest projekt Unii z Moskwą. Tedy za Władysławem Konopczyńskim zarys tego traktatu podaję:

PRZYJAŹŃ I JEDNOŚĆ WIECZNA
WSPÓLNOŚĆ PRZYJACIÓŁ I WROGÓW
WSPÓLNE WOJNY I ZDOBYCZE
WOLNOŚĆ OSIEDLANIA SIĘ
WSPÓLNE SŁUŻBY PUBLICZNE
ZWIĄZKI MAŁŻEŃSKIE MIĘDZY PODDANYMI
RÓWNOUPRAWNIENIE PRAWOSŁAWNYCH I KATOLIKÓW
WOLNY HANDEL
WSPÓLNE POSELSTWA I SKARB WOJENNY W KIJOWIE
WSPÓLNA MENNICA
WSPÓLNA FLOTA NA MORZACH
WSPÓLNA DYPLOMACJA

I cośmy Polsce zgotowali zaledwie kilka lat później?
Zaiste, przestańmy pieprzyć bez końca o czyichś winach...

piątek, 5 czerwca 2015

EKONOMIA

W miasteczku zawrzało. Rabbi ma kochankę.
Do domu, gdzie od pewnego czasu Rabbi tylko pomieszkiwał, udała się delegacja świątobliwych mężów, którzy przestępując z nogi na nogę i podkręcając pejsy w najwyższym zdenerwowaniu, wypchnęli przed szereg Joska, bo wiadomo było, że Joskowa puszcza się na kirkucie z przygodnymi handlarzami bydłem.
Josek, napiętnowany boleścią zdradzanego kozła, wezwał na pomoc trąbę powietrzną, aby nawet odległe Jerycho w ruinę się obróciło i tymi słowy przed Rabbim się ukorzył.
– Rabbi, na ciebie cały lud patrzy, a ty taki przykład dajesz, że i nasze żony i córki do domów naszych zarazę przynoszą. Opamiętaj się, bo Jahwe i na ciebie patrzy.
I rzekł Rabbi.
– Widzisz, Josek, ja ciebie dobrze znam, ale ty nie znasz ekonomii. Ja z moją Salci już ponad pół wieku   cuzamen żyję i ciągle do niej dokładam. I to jest w porządku, bo Salci to jest mój kapitał, a ja kapitału nie ruszam.
A Ryfka, to są te odsetki od kapitału. I dlatego ja Ryfkę używam!

(KRÓTKA NAUKA EKONOMII – podręcznik poręczny)
z cyklu "Remanenty"

P.S.
To jest naturalnie ludowa poniekąd przypowieść, opowiedziana moimi słowami.

środa, 3 czerwca 2015

JUŃCZYK–ZIOMECKA Ewa

Wprawdzie prezydent elekt Andrzej Duda będzie u mnie jakiś czas pod ochroną – później może już nie być tak łatwo – ale dobro Rzeczypospolitej jest jednak wartością nadrzędną. Dlatego moja nikczemna  natura podpowiada mi wiele kłopotliwych spostrzeżeń. 
I tak, za prezydentury "poległego" (cytat) Lecha Kaczyńskiego, ministrem w prezydenckiej kancelarii była niesłusznie zapomniana tytułowa bohaterka. Jednakże – zapewne dla dobra zbliżających się starań o reelekcję – została wykatapultowana na konsula Rzeczypospolitej do Nowego Jorku. Od tego czasu słuch o tej niewieście zaginął. Mimo to nie będzie chyba od rzeczy pytanie, czyje interesy miała ona tam reprezentować. Moja publicystyczna skrzętna oracja zdaje mi się tym bardziej zasadna, że przy owej transportacji obecny był dożywotni ambasador Izraela w Polsce pan Szewach Weiss, którego jakoś żadną miarą nie można się z Polski pozbyć!

piątek, 29 maja 2015

NEHREBECKA Anna

Niegdyś komediantka udająca subtelną pańcię. Dzisiaj kaprawa figura sycząca i złorzecząca z pleśnią na oczach. Produkt zastępczy aktorskiej trupy. Mimo to zdołala wyseplenić publicznie, że ledwie co wybrany prezydent Polski Andrzej Duda – jest chłystkiem. Wszyscy debile i zdradziecka sprzedajna szajka są teraz zobowiązani klaskać – aż do utraty sił. Bilety wyprzedane! Reklamacji nie uwzględnia się!

poniedziałek, 25 maja 2015

PALIKOT Janusz

Postać nietuzinkowa, więc można na niej bezkarnie wypisywać wszelkie androny. Mój ulubiony Mistrzunio felietonu i jakże znany z precyzyjnego języka Stanisław Michalkiewicz, wyzwał na ten przykład Palikota od skurwysynów. Wprawdzie i ja stałem się niechcący ulubionym przez Michalkiewicza autorem, ale nie jestem jeszcze na tyle sprzedajny, by nie wytknąć Mistrzuniowi banalnego i oczywistego językowego nonsensu. Bo właściwie dlaczego obraża Michalkiewicz matkę Palikota? Hę?!
Jeśli zaś o samego Palikota idzie, to pozostanę wierny starej sentencji, że lepiej z mądrym zgubić, niźli z głupkiem znaleźć. A jeśli ktoś w polityce szuka moralnych wskazówek, powinien natychmiast się wykastrować i oddać służbie w ośrodku dla ułomnych i wycofanych z obiegu politycznych paralityków. Będziemy mieli przynajmniej chór kastratów, który zaśpiewa Bogurodzicę!

niedziela, 24 maja 2015

LISIEWICZ Piotr

Czyli Piotr i Paweł – zasłużeni chrześcijańscy propagandyści. Jak jeden jest zatrudniony w gazetce barona chazarskiego Kronenberga – którą dowodzi akurat Gumka Majtek Sakiewicz – to drugi ma etat jako szef gabinetu prezydęta Komorowskiego. Tak więc role są wyrażnie już wcześniej rozdane ku uciesze zidiociałych katolickich statystów, którym się wydaje, że poza konfesjonałem mają cokolwiek do powiedzenia. I tu przypomnieć sobie także wypada niejakiego  Kurskiego, który przy pomocy brata z Wyborczej Gazetki trwa tam, gdzie na wszelki wypadek być powinien!

W tytułowym przypadku to zaledwie mefistofeliczny redaktorek z kucykiem oderwanym od ogona! I ten głos skrzekliwy, którego nie udało się ukryć...

środa, 13 maja 2015

SKARPETKI Brauna

Te twoje teksty nie sięgają nawet do skarpetek Grzegorza Brauna – wykrztusił w zapalczywym katolskim natchnieniu sługa boży zawistnik Jerzy P. Jak więc widać, mozolne używanie stalówki nijak się ma do odpowiednio i uporczywie nagłośnionego ględzenia przy mikrofonie, gdzie dokonania innych autorów przedstawia się jako własne objawienia.
Jednakże dało się przy okazji wyborów zauważyć, że katolicki fundamentalizm w aerozolu rozpylony w osobie Brauna (ksywa "Referent") nie ma jakoś wzięcia. Jak Swarożyc tchnie, to może wrócą pogańskie dobre czasy.

wtorek, 12 maja 2015

KUKIZ Paweł

Zatrzęsła się polityczna estrada tzw. III Rzeczypospolitej, bo oto wbiegł na nią Czarny Koń w masce Pawła Kukiza. Nic to, że przyśpiewywał głuptacko na kijowskim Majdanie, nic to, że gada jakże często od rzeczy, które poświadczają jego naiwną polityczną rzecz... Nic to – albowiem ludziska powierzyli mu swoje głosy wyłącznie dlatego, że mu zaufali! Przecież tubylczy tłumek nie ma żadnych intelektualnych narzędzi, by rozpoznać, która myśl akurat mądrością jest do powszechnego użytku! Tedy na nic się tu zdają akrobatyczne umysłowe figury. 

czwartek, 7 maja 2015

BOJKOT

Wprawdzie tak czasem bywa, że bojkot zdaje się być jedynym honorowym sposobem zaznaczenia niezłomnego Ducha, jednakże przy okazji dajemy świadectwo słabości, co raczej spotka się nie tylko z drwiącym grymasem strony przeciwnej – bo ona do innych wartości jest przyspawana – ale także będą to rozczarowane miny własnych zwolenników. Tak więc jest to manifestacja na tyle skuteczna, by podkreślić nasze skłonności samobójcze.
Bojkot wyborów prezydęckich zdaje mi się więc niefortunnym pomysłem w takich okolicznościach przyrody, które wskazują na ich szczególny statystyczny i referendalny charakter!
Za chwilę prezydęckie będą wybory. Daj głos, Polaku! Za chwilę Twój głos nikomu nie będzie potrzebny!

sobota, 2 maja 2015

BOBOLÓWKA

Tydzień przed prezydęcką rzeżączką albo kolejną rzezią Pogan, spłynąć zechciała na Motłoch światłość jakaś wiekuista, albowiem proboszcz tej parafii Andrzej Duda, ogłosił był wreszcie z ambony z właściwym sobie charyzmatycznym wdziękiem – i nie owijając w bawełnę – swoje prezydęckie aspiracje. Miejsce to było o tyle właściwe, że jako długoletni ministrant pobierał w kruchcie lekcje retoryki i tak mu ta rola przypadła do gustu, że nie tylko postarał się u prezesa o namaszczenie na Najwyższy Urząd, ale i szaty liturgiczne na barki włożył w słusznym przekonaniu, że ta mistyfikacja wyniesie go do tabernakulum, tego świętego dla katoli puzderka, bo katolacy już dawno zatracili słowiańską tożsamość, a więc  prezydęcka monstrancja Dudy niechybnie zegnie im kolana.

I tu trzeba przywołać innego prezydęckiego aspiranta o ksywce "Referent", który legitymuje się imieniem i nazwiskiem, przybierając małodusznie postać Grzegorza Brauna. Osiągnął on już taką granicę śmieszności, że nawet słowiańskie nimfy z litości, pospołu z katolickimi klechami, unoszą tego pretendenta do Najwyższego Urzędu nad zatrutymi bagniskami, gdzie błyskają zwodnicze ogniki.
Owóż ten reżyser zbiorowych emocji – przed egzekucją – także podsuwa krzyż skazańcom do pocałowania, za nic mając zamęczonego w okrutnych męczarniach przez kościelną katolicką jurysdykcję Kazimierza Łyszczyńskiego, który ośmielił się w swoich prywatnych zapiskach wątpić w boskie posłanie mitycznego Jezusa, wskazując na jego instrumentalne wykorzystanie.

Bobolówka – czyli trupi zaduch!